czwartek, 4 lutego 2010

GLISTA NAGROBKÓW 2009 z całego zaświata
wg TRyłkołaka
oraz Trzy Grosze w tej sprawie od Kretołaka

Problemy z dostępem do netu sprawiły, że wrzucam obiecaną lekturę z poślizgiem. A zatem usiądźcie wygodnie:

GLISTA NAGROBKÓW 2009 z całego zaświata
według TRyłkołaka


1. FUNERAL MIST (SWE) "Maranatha"
Drugi, pełny nagrobek po ponad 5,5 rozkrokach przeszukiwań zwojów mózgowych. Wykonany przez mistrza, Ariocha (następcę wioślarza w trupie Triumphator [ich niezapomniany nagrobek “Wings of Antichrist” z 1999 rozkroku śni mi się co noc za dnia], a obecnego drzymordy trupy Marduk), z nieznanym z wyzwiska bębeniarzem. 8 wydechów. Poprzedni nagrobek: “Salvation”. Najlepszy nagrobek w deskografii: “Maranatha” (2009).

Rypcenzja:

To doskonały black metalowy nagrobek, pełny brzmieniem – od fundamentów po zwieńczający pomnik pentagram – przez co pozbawiony surowości i brudu, dominujących na “Salvation”, i pewnie dlatego zdobywający tak krańcowe opinie wśród śmiertelzgniłków. Skoro więc ten jego poprzednik sprzed 6ciu (choć właściwie ośmiu) rozkroków jest tak interesujący, to ten album jest genialny, i dlatego w pełni tak zawładnął mną. Emituje mroczność w nieczystej postaci: poraża trzewia szaleństwem temp i brzmień Immortal z czasów “Battles in the North”, przygniata epickim przekazem i ciężkością Bathory rodem z “Blood Fire Death” czy “Hammerheart”, wreszcie wypełnia zmysły wiarą w moc Satanasa, przekonaniem o nieuchronnej śmierci wiarków oraz wonią nacjonalizmu i pogańskiej tradycji. Arioch z pieczołowitością buduje nastrój, wprowadza w ślepe nienawiścią korytarze, napędza szaleństwem dźwiękowe maszyny tortur, by gdzieś w połowie hymenu zamortyzować upadek morali słuchacza zwolnieniem zwieraczy tempa. Tak jest w przypadku “Sword of Faith” i “Anathema Maranatha”, zaś w “A new Light” czy “Living Temples” nie ma już miejsca na spowiedź i żal za grzechy, bo blackmetalowy taran miażdży wszystkie przejawy wiary i zabobony bez skrupułów. Na koniec bezdusznie pozwala przyłączyć się – wyśpiewywać i akompaniować nogą powolnym i mrocznym hymenom (“Blessed Curse”, “Anti-Flesh Numbus”) w towarzystwie jego chórów – oddając hołd jemu i władcom jego trzwi mózgowych. Na pobojowisku zostaje tylko “White Stone” – wspaniała, bardzo energetyczna, choć porwana rytmicznie i dość wolna pieśń oraz “Jesus saves!” – klasyczny antychrześcijański blitzkrieg tempa i przekazu, od jednej trzeciej długości ciągnący się wyblakłymi, nieco pustymi dźwiękami. Aaa, i jeszcze coś. “Anti-Flesh Nimbus” nie kończy się mroźnym wichrem, jakby tego każdy oczekiwał, ale doskonałym instrumentalem w stylu japonijskim... tak, tak, bowiem przywodzi mi na myśl tematy z filmów o Godzilli, dlatego wyciąłem ten fragment i zrobiłem z niego Intro do całego nagrobka. No, pozwoliłem sobie poprawić boskie dzieło Ariocha. A co, nie wolno mi!?! Naprawdę, dawno już nie czułem takiej euforii w sobie (no, uwaga na galoty!), pozwalając się niepokalanie zapłodnić Ariachowi. Właśnie tego mi było trzeba, by zachować w pamięci zeszły rozkrok i ustawić go dumnie przed plutonem egzekucyjnym razem z innymi, wybranymi.

2. MARDUK (SWE) "Wormwood"
Kolejny, pełny nagrobek po 1,5 rozkroku przeszukiwań zwojów mózgowych. Wykonany w towarzystwie nowego bębeniarza. 10 wydechów. Poprzedni nagrobek: “Rom 5:12”. Najlepszy nagrobek w deskografii: “Heaven shall burn... When we are gathered” (1996), “Nightwing” (1998), “Panzer Division Marduk” (1999).

Rypcenzja:

Poprzednie nagrobki, wykonane już bez udziału B.Wara i ‘Legiona’, choć wydawały się być coraz bardziej interesujące, to jednak “Rom 5:12” pogrzebał moje w Marduku nadzieje. Dlatego tym bardziej entuzjastyczna i pełna euforii jest moja wycena ostatniego dzieła szwecyckich rypcerzy, bowiem to ono przywraca niewiarę w pogański zalew krwawej muzycznej posoki rozpuszczającej chrześcijańskie truchło na swojej drodze. To ono – dzieło Marduka – wypełnia mrokiem krok i wstrzykuje antychrześcijański jad w arterie, budząc nieco ospałe już żądze i szaleńcze wybryki. Choć włożenie na poz. 2 nagrobka tak odmiennej w tempie pieśni to duża odwaga, ale po kilku wspólnie odmówionych godzinkach, to właśnie “Funeral Dawn” stał się jednym z hymenów wyśpiewanych przeze mnie po nocach na przystankach autobusowych stolycy. Te inne to bezprzecznie: “Whorecrown”, ”Into utter Madness”, “Phosphorous Redeemer” i “Chorus of cracking Necks”.
Warto wiedzieć, że na tym nagrobku nadal pluje bluźnierstwem i sarka bezeceństwem Arioch, wspomniany przywódca Funeralnego Mista. A bębeniarz – Lars – po raz pierwszy z hordą w studiu, pokazuje nausznie, że gra, jakby miał pięć kończyn, a nie cztery, choć to coś, to może też i kończyna?

3. ANTIGAMA (PL) "Warning"
Piąty, pełny nagrobek po niecałych 2 latach przeszukiwań zwojów mózgowych. Wykonany w towarzystwie nowego drzymordy – Patryka. 16 wydechów. Poprzedni nagrobek: “Resonance”. Najlepszy nagrobek w deskografii: “Discomfort” (2004) i “Warning” (2009).

Rypcenzja:
Czego oczekiwać, kiedy w barwach trupy nie skręca się, nie wyje, nie deklamuje już więcej Łukasz? Tylko siąść i zwymiotować. A tu nie, takiego wała! Agresja, chaotyczna moc i szaleństwo wizji – coraz mniej wykorzystywane – wzbierały ostrzegawczo, by nagle rozsadzić żyły i rozpęc arterie członków Antigamy, znajdując ujście po coraz bardziej “ułożonych” i “przemyślanych” nagrobkach w 16-częściowej bombie, kolejno eksplodującej energią wioseł i kakofonią bębenów. W tej powodzi, z trudem kontrolowanych temp i brzmień, Patryk znalazł się znakomicie, artykuując słowa i zdania, jak rozlewający się po trzewiach odbiorcy napalm. No, poza poz. 16, oddającą Sebastianową fascynację muzyką filmową. Żeby jeszcze udało się trupie częściej koncertować, co, po odejściu Patryka w grudniu 2009, nie będzie łatwe, ale trzymam za kciuk przywódcę bandy, licząc, że coś znowu wymyśli.

4. INFERNAL WAR (PL) " Conflagrator" EP
Druga, niepełna, a czwarta, studyjna, niedzielona z innymi, mokiłka. Wykonana w tym samym składzie, co poprzednia, po 2 latach przeszukiwań zwojów mózgowych. 5 wydechów. Poprzedni, pełny nagrobek: “Redesekration”. Najlepszy nagrobek/ mokiłka w deskografii: “Infernal SS” (EP, 2002), “Explosion” (split EP, 2004).

Rypcenzja:
“To przerażający widok, potworny” – wychrypiał do mikrofonu, wskazując pasażerom miasto za oknami autobusu – “Ooo i ta syrena, wciąż się włącza, co pewien czas” – i pokazał w prawo – “Tu był nasz ratusz, w wypalonych oczodołach okien widać jeszcze ciała naszych ukochanych urzędników, porąbanych w godzinach pracy” – odwrócił się w lewo, by ukryć łzy i zmartwiał – “A tutaj... w imię ojca i syna... był kościół, do którego chodziliśmy się modlić przed podjęciem jakichkolwiek decyzji, spalony doszczętnie, o, widać jeszcze zwłoki naszego proboszcza przebitego drzewcem krzyża” – tu wytarł nos w rękaw nowego, modnego garnituru i kontunuował łamiącym się głosem – “A tam widać zgliszcza supermarketu, stacji benzynowej i baru typu fastfood, wszystkie zostały wysadzone w powietrze, kiedy trwała niespotykana obniżka cen ‘do minus 110 procent’; kawałki ciał zmieszały się z powykręcanymi częściami aut produkcji amerykańskiej i uniwersalnym tłuszczem (na którym frytki nabierały niepowtarzalnego aromatu) i opadły na okolicę tłustą, śmierdząca masą, której próbki już teraz ktoś obrotny sprzedaje zgromadzonym gapiom” – tu wykrzyknął – “Zatrąb Pan na nich, zatrąb, że też kary boskiej nie ma na takich” – wziął wdech, ale zakrztusił się – “Jezu, niee, co oni zrobili z naszym kompleksem radiowo-telewizyjnym, Państwo to widzą!?!” – i z szaleństwem w oczach wykrzyknął w stronę skulonych z przerażenia pasażerów – “Czy teraz zgodzicie się ze mną, że trzeba zakazać sprzedaży muzyki i koncertów grupie Infernal War, bo to, co przytrafiło się naszemu miastu i jego mieszkańcom, spotka za chwilę cały nasz prawy i chrześcijański kraj?!? To wasza misja i przeznaczenie: zmiana konstytucji i zapis, skazujący na śmierć przez publiczne spalenie na stosie każdego, kto myśli, tworzy, rejestruje, produkuje, sprzedaje, nagłaśnia, słucha, kupuje ten rodzaj zboczenia, jakie przedstawia sobą Infernal War, a któremu hołduje rzesza nacjonalistów i satanistów z Ryłkołakiem włącznie! Tak nam dopomóż panie prezydencie, panowie ministrowie, klerze i krajowa rado radiofonii i telewizji!”.

5. NAPALM DEATH (UK) "Time waits for no Slave"
Kolejny, pełny nagrobek po ponad 2 latach przeszukiwań zwojów mózgowych. Wykonany w tym samym składzie, co poprzedni. 14 wydechów. Poprzedni nagrobek: “Smear Campaign”. Najlepszy nagrobek w deskografii: “Utopia banished” (1992), “Diatribes” (1996), “Enemy of the music Business” (2000).

Rypcenzja:
Dlaczego tfurczość tej trupy zawsze załazi mi za skórę? Co w niej jest takiego, że nie da się jej zignorować? No co jest, zapytacie? A wieloletnie doświadczenie studyjne i koncertowe, a ci sami muzycy (od 18 lat) prezentujący nieugiętą wiarę w obrany kierunek i formę przekazu, a rozpoznawalne od lat brzmienie... Wiem, miewają wzloty i spatki, ale cały czas, sumiennie, rozpryskują po zaświecie zarazę zwaną grindcorem, torując drogę setkom młodych śmiertelzgniłków, szukających drogi w życiu czy muzycznego sposobu wyrażenia narastającego buntu i protestu przeciwko bezwzględnemu korporacyjnemu światu, jego duchowym religijnym odpowiednikom, systemom władzy i wartości. Więc jeśli jesteś choć trochę wrażliwy, jak ja, to żaden nagrobek tych czterech psubrytów nie może obejść cię bokiem, nie ma mowy! A już na pewno nie ten! Zróżnicowany tempem, naciera zrównoważoną agresją brzmienia, miejscami przypominająca zgniatające ścieżki “Diatribes”, a innym razem opętańcze kawałki “From Enslavement to Obliteration”; udekorowany czytelnym, dobitnym rykiem Greenwaya wypełnia pokój (bo nie cierpię słuchawek) przesuwając przede mną obrazy zaświata, w którym żyjemy i w którym – coraz częściej – brakuje nam siły i czasu, by dokonać diametralnych zmian. To Napalm Death nie pozwala spocząć na laurach, wtłaczając słowno-muzyczną adrenalinę w arterie, budząc zniewolone konwenansami, politycznymi gierkami, bublijnymi frazesami symbole anarchii, wspólnego działania, wolności słowa, życia, przekazu oraz naturalnego współistnienia z Ziemią. Dzięki Wam za to, psubryci!

6. GOROD (FRA) "Process of the new Decline"
Trzeci, pełny nagrobek po niecałych 3 latach przeszukiwań zwojów mózgowych. Wykonany w towarzystwie nowego bębeniarza. 11 wydechów. Poprzedni nagrobek: “Leading Vision”. Najlepszy nagrobek w deskografii: “Process of the new Decline” (2009).

Rypcenzja:
Francaska zaraza rozprzestrzenia się, pojawia się więcej odmian wirusa, coraz bardziej złośliwego i coraz trudniejszego do uniknięcia. To już trzecie uderzenie Goroda, jednak to jest najmocniejsze ze wszystkich dotychczasowych, bo wysublimowane w objawach i skutkach. Podstawą zarażenia jest deathowa sekcja rytmiczna, dająca niewidoczne – choć trwałe – obrzęki trzewi mózgowych, następnie pogłębiona zróżnicowanym i lekkim w przyswajaniu thrashowym tempem, czyni w organizmie odbiorcy niebywałe spustoszenie, wywołując zaparcia wolnej woli i trudności w przełykaniu powietrza. Do tego dochodzi następnie heavy metalowa wirtuozeria, z jaką jedenaście bakterii wirusa rozpuszcza w arteriach zarażonego skostniałe dotychczasową fascynacją metalowe złogi, dokonując błyskawicznego zrakowacenia komórek, unikając przy tym antyciał oraz antybiotyków dostarczanych internetem bądź przez komercyjne media. Przyjemność wewnętrznego rozkładu postępuje biegle, dostarczając ciału i zmysłom zarażonego Gorodem niezapomnianych przeżyć i doznań, czego i ja jestem namacalnym dowodem.

7. DESPISED ICON (CAN) "Day of Mourning"
Czwarty, pełny nagrobek po ponad 2 latach przeszukiwań zwojów mózgowych. Wykonany w towarzystwie nowego wioślarza i bazowego. 10 wydechów. Poprzedni nagrobek: “The Ills of modern Man”. Najlepszy nagrobek w deskografii: “Day of Mourning” (2009).

Rypcenzja:
Czegoś w tfurczości zagrzybionych kanadyjszczyków zawsze mi brakowało, każdy nagrobek nie dawał się zamknąć, by jego zawartość mogła w całości rozłożyć się, zostać wchłonięta i przyswojona przez moje trzewia mózgowe. Tu wyparowały agresywne i zjadliwe dźwięki ostatniego westchnienia, tam odpadło kilka elementów deathcorowego korpusu, a tam znowu wyciekło ciężkie i brutalne brzmienie wnętrzności. Czy w końcu uda się Despised Icon pokazać i pogrzebać dotychczasowe umiejętności, pomysły i ich wykonanie w całości? To już czwarty nagrobek, a końca niezdecydowania w ruchuchach kolejnych zwywłok nie słychać. Panowie, więcej odwagi! Tkwienie w oparach iluzji bycia deathcorową Meshuggahą, choćby nie wiem jak zadowalające, nie przyniesie, w najbliższych rozkrokach, ani wam ani mnie pożytku. Zgnijecie przysypani wapnem gdzieś pod murem w bezimiennej zbiorowej mokiłce...

8. DROP DEAD, GORGEOUS (US) "The hot ‘n heavy"
Trzeci, pełny nagrobek po niecałych 2 latach przeszukiwań zwojów mózgowych. Wykonany w towarzystwie nowego klawisza. 12 wydechów. Poprzedni nagrobek: “Worse than a fairy Tale”. Najlepszy nagrobek w deskografii: “In Vogue” (2006) i “The hot ‘n heavy” (2009).

Rypcenzja:
To najbardziej atmosferyczny i grający na moich męskich uczuciach nagrobek. Od początku do końca wisi nade mną ciężką, naładowaną bólem i rozczarowaniem, chmarą zwierzeń, spostrzeżeń, uwag, przytyków i razów, rozdawanych z niesamowitą celnością. Wykrzyczane to wszystko bez ogródek – bo to screemo hardcore – dobija mnie dobitnie, ilekroć słucham tych chłamerykańskich stfurców. Chciałoby się nie sięgać po to więcej, ale nie daje się, to jak narkotyk, spróbowałeś, więc już się od niego nie odczepisz. Z tą różnicą, że będąc na haju, mogę wyciągnąć jasne, choć małobudujące, wnioski; że jestem słaby, że nie potrafię poradzić sobie z otaczającą rzeczywistością, że mam problemy emocjonalne, że nienawidzę ludzi, ze nie kocham kobiet, że najchętniej wysadziłbym siebie w powietrze razem z sejmowymi osłami czy euroosłami w brukselce. Mogę je wyciągnąć i postarać się zmienić. Inaczej to ten nagrobek mnie zabije, bo choć przeżyłem już podobny atak w 2006 rozkroku, to teraz czuję się znacznie słabszy...

9. CATTLE DECAPITATION (US) "Harvest Floor"
Czwarty, pełny nagrobek po 30 miesiączkach przeszukiwań zwojów mózgowych. Wykonany w towarzystwie nowego bębeniarza. 10 wydechów. Poprzedni nagrobek: “Karma.Bloody.Karma”. Najlepszy nagrobek w deskografii: “Harvest Floor” (2009).

Rypcenzja:
Poprzednie nagrobki nie wróżyły aż takiej poprawy odbioru emitowanego death metalu, więc może to zasługa nowego bębeniarza – Davida? Na pewno, ten młodociany dobosz wniósł do brzmienia doskonałe i równe nabicia, dużo soczystych blach, no i werbel, rozwiewający – co pewien czas – ogniem uderzeń, resztki moich wątpliwości. Pozostali jego towarzysze broni wiosłują co sił przez ocean ludzkości: skorumpowanej, genetycznie upośledzonej, zabobonnej, chorej na nieuleczalny konsumpcjonizm, serwilizm i głupotę. Cała trójca (czwórca?) deathując i wrzeszcząc, toruje sobie drogę brutalnością dźwięków, bezwględnością rytmów i bezlitością słów, nie bardzo licząc, że ich tfurczość kogoś zarazi, lecz by nie dać się wciągnąć w otchłań czasów, które przyszło im i mnie obserwować i oceniać. Miejscami ich desperacja nasuwa mi na myśl ruchuchy stfurcze Brutality. Tylko, że tamci dali się wciągnąć wirowi pod koniec XX wieku i choć potem wynurzali się z breji dwukrotnie, ostatecznie przepadli dwa rozkroki temu, a ci – Cattle Decapitated – jeszcze utrzymują się na powierzchni, walcząc z żywiołem. Co pocieszające dla mnie i dla tych, którym wir wciągnął na razie tylko galoty...

10. BOLESNO GRINJE (CRO) "Krvave ruke, krvavi novac"
Czwarty, pełny nagrobek po 30 miesiączkach przeszukiwań zwojów mózgowych. Wykonany w tym samym składzie, co poprzedni. 18 wydechów. Poprzedni nagrobek: “Od nesvijesti do grinda”. Najlepszy nagrobek w deskografii: “Krvave ruke, krvavi novac” (2009).

Rypcenzja:
Choć Mumakil i Azarath łapali za płytę nagrobkową chorwackiej czwórcy, to nie pozwoliłem im na to. Zwyciężyło we mnie przywiązanie do naturalnego brzmienia, którego w tej produkcji jest najwięcej. Coraz trudniej jest mi bowiem znaleźć nagrobki thrash, death metalowe, deathcorowe, grindcorowe, hardcorowe, których brzmienie – przez przejście studiów nagraniowych, realizatorów, producentów z analogowego procesu myślenia na cyfrowy zapis wypocin różnorakich, choć coraz częściej bylejakich, stfurców – staje się nieoryginalne, podobne do siebie, miejscami prostackie. Program komputerowy pozwala nadać teraz nawet największemu gównu otoczkę, postać profesjonalności, nowoczesności, choć w rzeczywistości nie ma w nim pomysłu ani umiejętności. Bolesnym Grinjom też nie udało się uciec od tej sztucznej, plastikowej, rzeczywistości, ale wiele w ich brzmieniu normalności. Tak, więcej dla mnie znaczy amatorskość nagłośnienia, zbliżone do naturalnego brzmienie werbla, stóp, nierówności tempa, rozjazdy gitar, łamiący się wokal niż potok sztucznych, nabasowionych o co najmniej 2-3 dB za dużo, równych, jak w zegarku, dźwięków, rytmów i temp. Dlatego fundament glisty nagrobków 2009 zamyka właśnie Bolesno Grinje. Bo jest w nich po trosze to wszystko, ale jest i ogień w trzewiach, i nieposkromiona chęć wyprucia sobie żył i strun głosowych, a wszystko po to, by przekazać słuchaczowi to, co rozpiera ich pęcherze i czaszki. Co jeszcze nie zostało wyrwane z serca przez rozpad rodziny, przyjaźni, wspólnoty, narodu, co nie zostało zapomniane przygniecione wszechobecnym materializmem, co nie zostało zastąpione wzorcami zachowań narzuconymi przez korporacje władające rządami i państwami. Nazywają to grindcorem. I oby inni szli po waszych śladach moczu.

RESZTKI:

11. MUMAKIL /CH/ "Behold the Failure"
Drugi, pełny nagrobek po 30 miesiączkach przeszukiwań zwojów mózgowych. Wykonany w tym samym składzie, co poprzedni. 27 wydechów. Poprzedni nagrobek: “Customized Warfare”. Najlepszy nagrobek w deskografii: “Behold the Failure” /2009/.

12. AZARATH /PL/ "Praise the Beast"
Czwarty, pełny nagrobek po 30 miesiączkach przeszukiwań zwojów mózgowych. Wykonany w towarzystwie nowego bazowego, będącego jednocześnie drzymordą. 11 wydechów. Poprzedni nagrobek: “Diabolic impious Evil”. Najlepszy nagrobek w deskografii: “Demon Seed” /2001/ i “Diabolic impious Evil” /2006/.

13. NILE /US/ "Those whom the gods detest"
Szósty, pełny album po ponad 2 latach przeszukiwań zwojów mózgowych. Wykonany w tym samym składzie, co porzedni. 10 wydechów. Poprzedni nagrobek: “Ithyphallic”. Najlepszy nagrobek w dyskografii: “Amongst the Catacombs of Nephren-Kha” /1998/ i “In their darkened Shrines” /2002/.

14. DARK FUNERAL /SWE/ "Angelus exuro pro Eternus"
Piąty, pełny nagrobek po 4 latach przeszukiwań zwojów mózgowych. Wykonany w towarzystwie nowego bębeniarza. 9 wydechów. Poprzedni nagrobek: “Attera Totus Sanctum”. Najlepszy nagrobek w deskografii: “Vobiscum Satanas” /1998/.

15. HUMMINGBIRD OF DEATH /US/ "Show us a Meaning of Haste"
Właściwie to pierwszy, pełny, choć plastikowy, nagrobek, wydany po niecałych 2 latach przeszukiwań zwojów mózgowych. Wykonany w tym samym składzie, co poprzedni. 22 wydechów. Poprzedni nagrobek/ kaseton: “Full Spectrum Dominance 2005-2008” /MC, 2008/. Najlepszy nagrobek w deskografii: “Show us a Meaning of Haste” /LP, 2009/.

16. ABSU /US/ "Absu"
Piąty, pełny nagrobek, a pierwszy pełny po niemal 8 latach przeszukiwań zwojów mózgowych. Wykonany przez bębeniarza przezwanego Proscriptorem w towarzystwie nowych psubraci. 13 wydechów. Poprzedni nagrobek: “Tara”. Najlepszy nagrobek w deskografii: “The Sun of Tiphareth” /1995/ i “Tara” /2001/.

17. MAN MUST DIE /US/ "No Tolerance for Imperfection"
Trzeci, pełny nagrobek po ponad 2 latach przeszukiwań zwojów mózgowych. Wykonany w towarzystwie nowego bębeniarza. 11 wydechów. Poprzedni nagrobek: “The human Condition”. Najlepszy nagrobek w deskografii: “The human Condition” /2007/.

18. BLOOD RED THRONE /NOR/ "Souls of Damnation"
Piąty, pełny nagrobek po niecałych 2 latach przeszukiwań zwojów mózgowych. Wykonany w tym samym składzie, co poprzedni. 9 wydechów. Poprzedni nagrobek: “Come Death”. Najlepszy nagrobek w deskografii: “Altered Genesis” /2005/.

19. BEHEMOTH /PL/ "Evangelion"
Kolejny, pełny, studyjny nagrobek po 2 latach przeszukiwań zwojów mózgowych. Wykonany w tym samym składzie, co poprzedni. 9 wydechów. Poprzedni nagrobek: “The Apostasy”. Najlepszy nagrobek w deskografii: “Grom” /1996/, “Satanica” /1999/, “Zos Kia Cultus” /2001/.

20. VADER /PL/ "Necropolis"
Kolejny, pełny album po niemal 3 latach przeszukiwań zwojów mózgowych. Wykonany osobiście przez Petera i bębeniarza Paula. 11 wydechów + 2 wdechy. Poprzedni nagrobek: “Impressions in Blood”. Najlepszy nagrobek w deskografii: “Morbid Reich” /demo, 1990/, “Black to the Blind” /1997/, “Litany” /2000/.

21. GWAR /US/ "Lust in Space"
Kolejny, pełny nagrobek po 3 latach przeszukiwań zwojów mózgowych. Wykonany w tym samym składzie, co poprzedni. 11 wydechów. Poprzedni nagrobek: "Beyond Hell”. Najlepszy nagrobek w deskografii: “Scumdogs of the Universe” /1990/ i “America must be destroyed” /1992/.

22. MAGRUDERGRIND /US/ "Magrudergrind"
Drugi, pełny nagrobek, po niecałych 2 latach przeszukiwań zwojów mózgowych. Wykonany we trójkę, z wioślarzem RJem. 16 wydechów. Poprzedni nagrobek: “Rehashed”. Najlepszy nagrobek/mokiłka w deskografii: “A killer Combo“ /split EP, 2005/.


INNE nagrobki, mniej lub bardziej, rozczarowujące swoim wyglądem i zawartością:

LIVIDITY /US/ "To desecrate and defile"
NECROPHOBIC /SWE/ "Death to all"
CREMASTER /PL/ "No nie, no, no"
DYING FETUS /US/ "Descend into Depravity"
SQUASH BOWELS /PL/ "Grindvirus"
TORTURE KILLER /FIN/ "Sewers"
HAVOK /SWE/ "Being and Nothingness"
WITCHMASTER /PL/ "Trücizna"
PIGSTY /CZ/ "Planet of the Pigs"
ROTTEN SOUND /FIN/ "Cycles"
FUCK THE FACTS /CAN/ "Disgorge Mexico"
SALTUS /PL/ "Triumf"
GOD DETHRONED /HOL/ "Passiondale"
REVERENCE /FRA/ "Inactive Theocracy"
ASPHYX /HOL/ "Death… The brutal Way"
NAZXUL /NZ/ "Iconoclast"
MERZBOW /JAP/ "Camouflage"
BRUTAL TRUTH /US/ "Evolution through Revolution"



A teraz pora na Trzy Grosze od Kretołaka


"Płyty pozbawione numeracji to te znajdujące się poza klasyfikacją są one albumami, których nie zrozumiałem do końca z różnych przyczyn - nie kręciły się w odtwarzaczu setki razy, są to takie twory/nowotwory nie dające spać i umiejscowić na mapie myśli. Jednak z pewnością do nich wrócę. Inną sprawą są płyty nagrobowe zespołów znanych przeze mnie doskonale. W tym wypadku nie napiszę czy to dobrze że kolejny LP zespołu X lub Y jest wybitny. W całościowym zestawieniu dokonań danej grupy tak nie jest stąd np. God Dethroned czy też Nile są dla mnie zespołami znajdującymi się poza klasyfikacją główną 6x6 czyli 18 albumów podsumowujących Anno Satanae 2009".

01. Squash Bowels (Poland) "Grindvirus" (Willowtip Records)

Piąty album formacyji z Białegostoku jest kwintesencją złego smaku i tego co najbardziej doceniłem w zeszłym roku. Prosty przekaz, grincore-owa esencja, potężne brzmienie perkusji, klarowność... Żadnych niezgodności. Perfekcyjny growl Palucha, gitara Andego nie pozwala na chwilę oddechu. Melon (perkusista) nie bawi nas przechwałkami jakim to cudownym jest pałkerem niech robi to Flo Mounier z Cryptopsy. Melon gra szybko a kto widział go kiedyś za zestawem perkusyjnym wie, że niemalże do perfekcji opanował uderzanie przy "łupucupie". Utwory nie męczą nas długością, nie ma żadnych instrumentów nadętych ani innych "popierDziwek".
Nie słyszymy wydumanych filozoficznie tekstów. Więc gdy dostaniecie ten album nawet w ramach transakcji kupna - sprzedaży. Uznajcie zgodnie z tytułem 11 utworu, że darowanemu koniowi w dupę nie zaglądamy.
Miazga i nakurw należyty, pompujący adrenalinę do mięśni i kończyn tak gwałtownie byście mogli się nie obsrać sobie bamboszy w codziennym stresie gotowania obiadu dla gromadki ukochanych dzieci, które nie wiedząc czemu szwendają się w kuchni.
Światowa klasa!

02. Cattle Decapitation (United States of America) "The Harvest Floor" (Metal Blade)

Już przed premierą tego albumu byłem pewien, że dojdzie do sprzężenia neuroprzekaźników i sprzedaży kuchenki mikrofalowej by zdobyć tę płytę. Nieświadom wegetarianizmu zawartego w tekstach było to profetyczne i poprawne postawienie sprawy. Ba! Profetyczne bo wiedziałem, że ten album będzie w pierwszej piątce. Tak się chyba stało ponieważ rozwierający utwór: "The Gardeners of Eden" a dokładnie ujmując temat - intro - nasłało mi skojarzenie z naszym wrednym perpetuum mobile, polskim Nuclear Vomit (świnie z Obory); później wystarczyło skoczyć do końca CD i odpalić sobie utwór zamykający by być na tyle głupim i uznać, że już na początku roku będę robił podsumowanie. Żadne novum by wiedzieć co się zakręci na rynku muzycznym w roku nastepnym, (wróżka zębuszka mi szepnęła) chociaż były tak zwane "zaskoczki" ale o Napalm Death napiszemy kilka kręgów piekielnych poniżej.
"The Harvest Floor" na pierwszy rzut ucha łaskotał błonę (bębenkową) pracą pałkera i silnym choć przepastno-ekwilibrystycznym gardłem wokalisty Travis-a Ryan-a, następnie pracą wiosła... chociaż brzmienie gitary rytmicznej nie rozkłada mnie na łopatki.
Stylistycznie było w tym wszystkim coś bardzo nowoczesnego i nie dającego się mnie ująć w żadne ramy. Co mogłem dalej począć? Niewiele - udałem się na spoczynek by uniknąć natręctwa XXI wieku czyli grzebania w globalnej sieci. Kilka miesięcy później zobaczyłem, że dziennikarze nazywają to progressive death metal. O i tutaj krowi trup pogrzebany (choć w rzeźni nic się nie marnuje i zostaje zmielone łącznie z kopytami) a ja jak maniak doczepiłem się tematu i w końcu zobaczyłem teledysk. Haki, ale mięsa brak. Zwierząt również. Rzeźni także. Do stu diabłów, co za obsesja rozwierca mózgi tych Amerykańców? Metafory? Przyjmijmy: na hakach nie ma mięsa, są jedynie żywi ludzie; problem władzy i kontroli. Przesłanie. Może niebawem będziemy się zjadać nawzajem? Żadne przesłanie raczej przesrane.
Czym prędzej idę do najbliższego Mcdonalda i zamawiam "wieśmaka" wszak sam jestem ze wsi więc ogromnie imponuje mi ta sieć restauracji bijącej się od kilkunastu lat w naszym "piknym" kraju o "złotą patelnię" z Burger King, KFC i innymi wysublimowanymi smakowo Turkami.

03. Absu (United States of America) "Absu" (Candlelight Records)

8 lat przyszło nam czekać na powrót thrash/black metalowców z nowym albumem. Poprzedni krążek "Tara" pokazywał jakie to "bara bara" może spotkać tych, którzy zamiast ptaszkiem bawią się gitarami. W 2001 były to loty wysokie ale w 2009 przeskoczyli samych siebie a nawet śmiem twierdzić, że zdolnościami dzierżenia instrumentarium przekroczyli Morze Czerwone i nawet Mojżesz nie miał z tym nic wspólnego. Zapytałem więc siebie i sumeryjskiego demona: Kto wam dał możliwość przejścia suchą stopą przez "Nile"? Samozwańczy demon przedstawiający się "Auebothiabathabaithobeuee" odrzekł: "nie analizuj dializy". Z wariatami się nie dyskutuje, świadomie więc pominąłem analizę treści. Tym bardziej, że nawet nie byłem w stanie wymówić jego imienia na antenie Antyradia.
W tym miejscu chciałem podziękować DJ Anzelmo, że siłą spokoju okiełznał nasze temperamenty i pogodził zwaśnione strony. Dzięki czemu nie daliśmy sobie po mordach podczas programu Rzeźnia.
W muzycznej strukturze kompozycji osiągnęli zenit. Solówki, zmiany tempa, "psychodeliczny klawisz" (utwór: "Of the Dead Who Never Rest in Their Tombs are the Attendance of Familiar Spirits"), nawet growl (utwór: "13 globes") ukazują jak szeroka jest gama ich możliwości. Dominują jednak thrash metalowe riffy i brzmienie. Pościg trwa, ale czy przypadkiem nie jest to przysłowiowe "gonienie króliczka". Bo jeśli tak to przyjdzie nam czekać następną dekadę na nowy album. Kilka wierszy wyżej porównałem ich twórczość do technicznych możliwości zespołu Nile. Album Absu jest "techniczny" ale męczący (Nile nie!). Kto bowiem wytrzyma ponad 50 minut takiej opętańczej jazdy "na oklep" zmysłów. Konia z rzędem śmiałkowi. W tym zestawieniu zaryzykowałem pożarcie przez krokodyla - trudno - więc póki nie zobaczę jak grają to nie uwierzę, że będą w stanie na żywo opętać nas swoim mistycyzmem.

04. Darzamat (Poland) - "Solfernus' Path" (Massacre Records)

Koncept album zespołu Darzamat. Nie będę się silił na oryginalność tej pseudo recenzji a już broń diable na obiektywność, ponieważ ostatni album jaki posiadam to "In the Opium of Black Veil". Choć musze przyznać, że niestety należało sięgnąć do internetu by przeczytać wywiad z Flaurosem by mógł rozjaśnić w mojej wypchanej trocinami głowie dlaczego postać Solfernusa została wzięta na warsztat, ponieważ ani w "Encyklopedii Czarów i Demonologii" - Rossell Hope Robbins - ani też w publikacji "Diabeł" - Alfonso M. di Nola - nie odnalazłem tej postaci. Natomiast w 1985 roku "spotkałem" ją w sztuce teatralnej pt. "Zapomniany Diabeł"; Solfernus jest tam diabelskim prokuratorem, który dopuścił do uwolnienia proboszcza...
Rafał Góral zaleca zagłębienie się w teksty... Ja skupiam się na muzyce albowiem to ona odgrywa najważniejszą dla mnie rolę. Procesy o czary, sadyzm sędziów temat znany: eksploatowany nawet przez telewizję. W inny sposób, organoleptycznie można było się o tym przekonać w warszawskiej Pomarańczarni w 1998 roku podczas wystawy "Średniowieczne Narzędzia Tortur". Dotknąć a nawet wejść do "Żelaznej dziewicy"; "gruszki" nie dotykałem.
Muzyka jest przyjemna w odbiorze wręcz przebojowa...Co ważne podoba się nie tylko mnie, albowiem były również pozytywne głosy ze strony słuchaczy Antyradia.
Odniesień do dokonań innych zespołów jest multum ale gryzę klawiaturę by tej płyty nie wkładać do szuflady ze znaczkiem gothic, dark, black (niepotrzebne skreślić) co często jest dziennikarskim nawykiem tak trudnym do wyrugowania. Napomnę jedynie, że utwór pt. "Chimera" w około drugiej minucie przynosi na myśl Cradle of Filh.
Dobre brzmienie, doskonała realizacja ale to się rozumie samo przez się.

05. Napalm Death (United Kingdom) "Time Waits For No Slave" (Century Media)

Ostatni LP został potraktowany przeze mnie po macoszemu ponieważ premiera płyty miała miejsce w styczniu a ja żyłem jeszcze podsumowaniem roku 2008. Nie byłem przekonany do tego albumu. Sceptycyzm szeptał przecież to już 14 pełny LP w ich dyskografii. Ile można grać? A jednak. W lipcu jak grom uderzyło mnie nagranie pt. "Procrastination on the Empty Vessel" które coraz głębiej wwiercało się w receptory docierając wręcz do płynu mózgowo-rdzeniowego; te progresywne elementy przywołują z pamięci album "Diatribes". Inne utwory zróżnicowane rytmicznie - jak zwykle zresztą. Nie da się napisać czegokolwiek o tym albumie nie odwołując się do wcześniejszych osiągnięć, ale będę się teraz starał tego unikać.
Brzmienie jest potężne, perkusja została nagrana bardzo czytelnie a jej partie są zagrane bardziej niż poprawnie. Ten album to kwintesencja tego co było najlepsze w ich dotychczasowej twórczości. Szybko, szybciej, wolniej i nagle przyspieszenie do granic rozsądku na dodatek te elementy "progresywne". Wokal Barneya brzmi tak dobrze, że uważam, że jest to jeden z najlepszych gardłowych z jakim miał do czynienia zaświat death metal/grind core, to również krzykacz potrafiący "zaśpiewać" czysto.
W swoich tekstach od początku istnienia N.D. przedstawia nam pewną wizje świata przedstawia- podkreślam - nie narzuca. Nie znajdujemy tam truizmów ani odpowiedzi - na pewne istotne z danego punktu widzenia - pytania. Przemoc, represje polityczne, korporacjonizm, zachłanność kutwy, radość parweniuszy, nieokiełznany konsumpcjonizm, zniewolenie... To są te hasła ale jest ich owszem więcej....
Teraz popłynę na fali interpretacji. Wszyscy niewolnicy konsumpcjonizmu, przepełnieni marzeniami o lepszym samochodzie, nowocześniejszym komputerze, wielkim telewizorze etc. Jesteście nimi z powodu własnej chciwości nigdy nie będziecie wolni bo nie rozporządzacie własną osobą a czyni to za was: szef, kierownik, korporacja, fabryka a nawet tak błahe wynalazki jak "Ajfon".
Do wszystkich arywistów jeśli jesteś tym co posiadasz to jesteś właśnie niewolnikiem a "Time Waits for no Slave".

Dość tańczenia o architekturze zarówno na papierze, blogu jak i tekturze:

06. Unholy Matrimony /Switzerland/ "Croire, Décroître" /Conatus Records/
07. Dying Fetus /United States of America/ "Descend into Depravity" /Relapse Records/
08. Reverence /France/ "Inactive Theocracy" /Osmose Productions/
09. Man Must Die /United Kingdom/ "No Tolerance For Imperfection" /Relapse Records/
10. Lividity /United States of America/ "To Desecrate And Defile" /War Anthem/
11. Centaurus - A /Germany/ "Side Effects Expected" /Listenable Records/
12. Asphyx /Netherlands/ "Death... The Brutal Way" /Century Media/


13. Torture Killer /Finland/ "Sewers" /Dynamic Art Records/
14. Psoriasis /France/ "Lethal Treatment" /Trendkill Recordings/
15. Nazxul /Australia/ "Iconoclast" /Eisenwald/
16. Lost Soul /Poland/ "Immerse In Infinity" /Witching Hour Productions/
17. Asphyxiate /Indonesia/ "Anatomy Of Perfect Bestiality" /Despise The Sun Records/
18. Gorod /France/ "Process of a New Decline" /Willowtip Records/


Nile /United States of America/ "Those Whom the Gods Detest" /Nuclear Blast Records/
Despised Icon /Canada/ "Day of Mourning" /Century Media/
Hackneyed /Germany/ "Burn After Reaping" /Nuclear Blast/
Havok /Sweden/ "Being And Nothingness" /ViciSolum Productions/
The Chasm /Mexico/ "Farseeing The Paranormal" /Abysm Lux Inframundis/
Anaal Nathrakh /United Kingdom/ "In the Constellation of the Black Widow" /Candlelight Records/
God Dethroned /Netherlands/ "Passiondale" /Metal Blade Records/
Nightrage /Sweden/ "Wearing a Martyr's Crown" /Lifeforce Records/
Converge /United States of America/ "Axe To Fall" /Epitaph Records/
Necrophobic /Sweden/ "Death to all" /Regain Records/


Polecam zapoznanie się z powyższymi i poniższymi albumami.

Reklamacji i zwrotów redakcja nie przyjmuje.

poniedziałek, 1 lutego 2010

RZEŹNIA [niedziela 23.00-2.00]
emisja: 31.01/01.02.2010

Wydanie: 277
feat. Kretołak & TRyłkołak

Co się odwlecze, to nie uciecze... tym razem podwójnie.

Po pierwsze w Perłach przed Wieprze pojawił się dawno obiecany Betrayer.

Po drugie nasze odwleczone groźby rozprawy z ubiegłym rokiem zostały spełnione Glista Nagrobków 2009 rozkroku poszła w eter. W kolejnym poście w pełnej słownej krasie odnajdziecie 'rypcenzje' autorstwa TRyłkołaka oraz Kretołaka, ich autorskie komentarze muzycznej zawartości roku 2009.

Poniżej zaś, to co w telegraficznym skrócie, bądź w pełnej długości zapodaliśmy gruchając kośćmi.

niedziela, 31 stycznia 2010

Glista nagrobków 2009 rozkroku według TRyłkołaka... i nie tylko

Pierwszy miesiąc nowego roku zamkniemy podsumowaniem 2009. Miałem już do tego nie wracać ale nadarza się okazja, jakich mało. Otóż Kretołakowi udało się namówić naszego Mistrza i Mentora TRyłkołaka na wypranie z mózgu GLISTY NAGROBKÓW 2009 z całego zaświata. Dziś ilustracje muzyczne i fragmenty rypcenzji, zaś po programie w tym miejscu i na majspejsie pełen zapis przemyśleń Ryłkołaka zilustrowany okładkami opisywanych dzieł. Swoje "trzy gorsze" dorzuci również Kretołak, zarówno antenowo, jak i wpisowo.
Oprócz Glisty Nagrobków 2009 czeka nas pierwsze tegoroczne podsumowanie Waszych dousznych ulubieńców, czyli Ścierwo TOP. Zaś na samym początku programu w Perłach przed Wieprze dawno obiecany Betrayer.

Zapraszam do odgrobników. Niech Wasze uszy krwawią...