wtorek, 27 lipca 2010

GLISTA NAGROBKÓW
I dziesięciolatki XXI wywieku
z całego zaświata

Tworząc tę dwuczęściową, czteroelementową Glistę nagrobków kierowałem się tylko i wyłącznie moim subiektywnym odczuciem, u którego podstaw leży takie moje stwierdzenie: “Jeśli którykolwiek z nagrobków, po przesłuchaniu, pozostawiał w moich trzewiach niedosyt i chęć ponownego poznania jego zawartości, to taki nagrobek musi się znaleźć w tym podsumowaniu grobowców pierwszej dziesięciolatki XXI wiekuku”.
Mimo stworzonego podziału nie udało mi się w każdym calu do niego dostosować. Z jednej strony same trupy lub bazy poddanych przyporządkowywały ich stfurcze dzieła różnym określeniom podgatunkowym, a z drugiej moje doświadczenie i odczucia nakazywały mi akurat tak, a nie inaczej sklasyfikować przedstawione nagrobki i ich stfurców.
Jeśli to kogoś interesuje, bo niewielu o tym wie, to uważam, że każda oryginalna w założeniu, a potem w rozwoju stwórczym, kapela winna istnieć krótko, co najwyżej 6 rozkroków i wydać co najwyżej trzy, cztery nagrobki. Następnie winna zostać rozwiązana i nigdy więcej nie powoływana na nowo do życia pod tym samym wyzwiskiem.
W przypadku ogromnej większości poważanych przeze mnie trup za najoryginalniejszy, najciekawszy i najlepszy uważam ich pełny debiut, pierwszy nagrobek (chyba że demonstracje jeszcze przed), rzadziej drugi, a o wiele częściej i bardziej trzeci.
Czy to nie wymowne, że właśnie tercet (bębny, bas+wokal, gitara+wokal) jest tym optymalnym zestawieniem, w którym tworzone są najczęściej epokowe nagrobki? Zwróćcie uwagę na fakt, że cyfra TRZY bardzo często pojawia się w tym zestawieniu, w rypcenzjach i nie tylko.


Ryłkołak
Warwsiowa, 09-VII-2010

+ + + + + + + + + + + + + + + + + + +

(ROBZDZIAŁ I)
DEATH, BLACK, THRASH, SPEED METAL



01. KILLAMAN (SWE) - Killaman (2003)

“Powstali, by wydalić z siebie wiekopomne dzieło i zemrzeć. Thrash death w najlepszym wydaniu, bo szwecyckim. Najdoskonalsze połączenie czytelności i klarowności brzmienia z niebywałą szybkością i agresją. Nagrobek stworzony we trzech i zarejestrowany tak, że brzmienie miażdży wszystko, co było i kiedykolwiek jeszcze będzie...”.


02. ANOREXIA NERVOSA (FRA) - Redemption Process (2004)

“Kocham ich za to, że zeszli w porę. Ci francascy zawodnicy to kreatorzy nowoczesnego symfonicznego black metalu z najwyższej półki chłodniczej. Niepowtarzalne projekty każdej pleśni, pełen przepychu i wirtuozerii bieg sekcji rytmicznej, gitarowe parady, wielobarwne wokale, klawiszowe dekoracje; to wszystko profesjonalnie zapisane stworzyło cztery grobowce, jakie sobie wystawiły za życia członki Anorexii Nervosy. Ten jest ostatni i zgodnie z wzorem na popęd muzyczny, najdojrzalszy i najlepszy. Nie da się dalej żyć, nie nosząc w trzewiach mózgowych obrazu takiej sztuki, jak ta. Nie da się przeżyć bez codziennej porcji dźwiękosłów zawartych w “”Sister September”, “Worship manifesto”, “Codex-Veritas”, “The Sacrament” i innych (w tym przeróbki “Les Tzars” rodzimej trupy Indochine)”.


03. BELPHEGOR (A) - Pestapokalypse VI (2006)

“Bardzo wysoko sobie cenię tfurczość tej ałstryjackiej trupy pod wodzą Helmutha i Sigurda. Od 1993 po 2007 rozkrok wspólnie kroczyli i rżnęli wiarków, bluźnili i rozsiewali nieczystości słowne po całym zaświacie. Osiem nagrobków, ten jest 6ty, ostatni wspomnianych przyjaciół i pierwszy zarejestrowany w Stage One. Dwa wcześniejsze wyprodukował sam Alex Krull, co o czymś świadczy... Po 2001 rozkroku Belphegor “zyskał” co prawda nowocześniejszą oprawę swych dźwiękosłownych kalumni, jednak zachował swoje własne, charakterystyczne, brzmienie, za które wielbią go ci, dla których kultem były i są nagrobki “Last Supper”, “Blutsabbath” i “Necrodaemon Terrorsathan”, do których grona i ja się zaliczam”.


04. DEMENTOR (SLO) - God Defamer (2004)

“Że tam, tuż za wschodnio-południowymi wrotami naszego katolandu, można z taką wirtuozerią, mocą i agresją bluźnić i nawoływać do zniszczenia zarazy przezwanej chrześcijaństwem. gołoSłowaccy dźwiękosłowni siepacze głoszą jej śmierć od 1988 rozkroku, używając instrumentów szarpanych i bitych oraz treści słownych i 6ciu nagrobków. Czy jedynym wyjaśnieniem tego procederu może być fakt, że Dementor kadzi w języku Prytów? Na pewno nie. Ten nagrobek jest piątym w kolejce i ostatnim stworzonym pod wodzą Rene Blahusiaka, za to w studiu Stage One. On po prostu zabija: swoją mocą, agresją i tempem. Dlatego uważam się powoli za niezniszczalnego, może nawet za boga? No bo słucham tego nagrobka i słucham...”.


05. CRYPTOPSY (CAN) - And then You'll beg (2000)

“Wydawało się, że bez Lorda Worma nie da się stworzyć doskonałego nagrobka. Okazało się nawet później, że po jego powrocie w ogóle nie ma już co liczyć na kolejny wart grzechu grobowiec Cryptopsy. Czy to źle? A skądże znowu! Ja się cieszę, bo i On i reszta Kanadyjszczyków pozostawiła po sobie rewelacyjne trzy nagrobki stworzone w ostatniej dekadzie zeszczego wiekuku, a ten, czwarty z rzędu, zamyka ich dorobek, w którym odnajduję siebie i swoje fobie. Technicznie i brzmieniowo jest bez zarzutu, ale brak mu już tego ujarzmionego chaosu (“Blasphemy made Flesh”), szaleństwa temp i wokalowych tyrad (“None so vile”) czy nieokiełznanej brutalności (“Whisper Supremacy”)”.


06. GOREFEST (HOL) - La Muerte (2005)

“Nie znoszę odgrzewanych trupów, więc trzeba było wielu miesiączek, bym zdecydował się odwiedzić Gorefesta z myślą, że raczej podniosę nogę nad ich nagrobkiem niż padnę na kolana. Okazało się jednak, że mało nie padłem. Piąty nagrobek w histerii hałolenderskich krzywicieli młodocianych postaw, pierwszy po zmarchwiwstaniu jest tak świeży i zabójczy po spożyciu, jak legendarny “False”, zresztą w projektach graficznych tych nagrobków znajdziecie podobieństwa. Gorzej być nie mogło? Dlatego nabuzowani i nadęci do granic królestwa poszli za ciosem, płodząc zdeformowanego gatunkowo “Rise to Ruin” i kiedy pogroziłem im we śnie palcem-grzebalcem, że zgodnie z tytułem obrana strategia sprowadzi ich na dno, odwalili kity. I dobrze! Pozostaną w mej pamięci na piedestale, jako stwórcy brutalnej breji dźwiękosłownej, której obecność w moich żyłach każdorazowo krzepnie potem i “ciarkami” na plecach”.


07. MELECHESH (ISR/HOL) - Emissaries (2006)

“Ci izraelscy innowiercy i trądosiewcy musieli zmienić klimat, by nie zostać ukrzyżowani przez rodzimych wiarków, przez co ich tfurczość szybko okrzepła i z nagrobka na nagrobek stawała się coraz bardziej bezwartościowa. Ten czwarty grobowiec w ich histerii, a trzeci dla Osmose, jest pełen deathmetalowych wymiocin z elementami kuchni bliskowschodniej, przez co jego spożycie zawsze odbija mi się później sumeryjską mitologią. Całość jest jednak doskonale zaaranżowana i podana, każdorazowo z wdziękiem buduje napięcie moich zwieraczy, oczekujących gwałtownych zmian tempa, rwących pasaży i rozwolnień nastroju, i każdorazowo z impertynencką dokładnością podporządkowana ruchuchom wioseł Molocha i Ashmedi”.


08. HEINOUS KILLINGS (US) - Hung with Barbwire (2006)

“Że ja nie domyśliłem się, że tych zgniłków już gdzieś słyszałem? A to trzech z nich, w 1999 rozkroku w barwach Regurgitation wydaliło tak miażdżący swym ciężarem i mocą nagrobek “Tales of Necrophilia”. W dodatku stfurca Heinous Killings - Joe Wolfe - dawał tam głos w jednej z pleśni. Więc widać, jak na prześwietleniu gruczołu krokowego, że zmówili się, by dokopać mi do życi. Teraz jest ich pięciu, mają aż trzy wiosła, a piszę o tym dlatego, że emitowane brzmienie przez Heinous Killings jest dzięki temu naprawdę ekstremalne i niepowtarzalne. Paradoksalnie surowe, wytwarza jakieś dysturbujące pole rażące, najpierw hipnotyzujące, a potem torturujące moje członki. Nie sposób oderwać uszu od posoki brutalnego dźwięku dobywającego się z głośników, przy którym tfurczość Brodequin zdaje się być dziecinadą. Bębeny brzmiące jak stalowe naczynia pogłębiają wszechobecny klimat prosektorium, z którego dobiegają wycia i ryki krojonej na żywca trupy. Joe wali japą na trzy sposoby: growlem powala z nóg, kwicząc rżnie moje trzewia, by wyrwać je i wsadzić se, gulgocząc i bulgocząc pełną od krwi gardzielą. Nie wiem, czy chcę, by stworzyli kolejny nagrobek, bo ten przechodzi przez moje pojęcie każdorazowo zostawiając niezatarte ślady i dokonując nieodwracalnych zmian w trzewiach mózgowych. A to wystarczy, by uzależnić się od nich i wielbić ich na wieki. Żeby jeszcze tylko zmienili swój gust, co do projektu graficznego, bo to przez niego ten nagrobek jest w tym miejscu, a nie wyżej...”.


09. DERANGED (SWE) - Plainfield Cemetery (2002)

“To trupa, która odnotowuje nonstop wzloty i upadki, a że od 1991 rozkroku parają się deathmetalową przemocą i są ze Szwecycji, to nie dziwota, że ich losy nie są mi obce. Siedem nagrobków w histerii, ten jest piątym po okresie upadku moralnego rozpoczętym “III”. Napiętnowani od zarania dawką chaosu w sferze sekcji rytmicznej rwali tempa i włosy w mym nosie, dając się zapamiętać z coraz gorszej strony. I gdyby nie “Plainfield Cemetery”... Potężne brzmienie, agresja i moc dobywana z gardzieli i instrumentarium wznosi ponad nieprzeciętność ten nagrobek, rozrywający się morderczym pociskiem w moich trzewiach mózgowych każdorazowo, gdy pochłaniam pleśni: “Beaten, raped, fuckin’ left to die”, “God is dead” czy “The Deviant Dead”. Potem, jak na szwecyckich robaliantów przystało, stracili dech w piersiach i siedli na laurkach. Jednak, by być w zgodzie z tradycją, winniście wierzyć, że wkrótce nastąpi niespodziewane uderzenie Deranged w stylu rodem z “Rated-X’ czy “Plainfield Cemetery”. A że Podlacy to naród wierzący, to wierzcie”.


10. MAN MUST DIE (UK) - The Human Condition (2007)

“Od niedawno rozsmakowałem się w ich wydzielinach, a zarażenie ich tfurczością było nagłe, bolesne i zaowocowało pienistą wybroczyną z wielu otworów. Ci Szkokoci mają na swoim koncie trzy nagrobki, ten jest drugim i najjadowitszym. Nie dają się łatwo wpasować za kratki, stronią od podejrzeń związków z grindcorem, choć w ich wybroczynach widać i słychać wiele elementów tej zarazy. Gwałtownie torsjują i z pełną agresywnością w treściach wymuszają posłuch u moich trzewi. Jeśli nawet odbiją się czkawką delikatniejszym w długości trwania drgawek i konwulsji, trzecim nagrobkiem “No Tolerance for Imperfection”, to w nowej dekadzie mogą jeszcze nie raz poderwać na nogi służby medyczne całego chorego zaświata, czego im życzę z całego jelita grubego”.


11. DARK TRANQUILLITY (SWE) - Haven (2000)

“To jedna z najstarszych trup w prosektorium deathmetalowym. Rozkładająca się od 1991 rozkroku, ma na swoim koncie dziewięć nagrobków, a ten jest piątym. Kibicuję im od drugiego zejścia zwanego “The Gallery”, choć zaszli mi najgłębiej za skórę w 1999, kiedy przyjęli do swego grona klawisza, tworząc wiekopomne i doskonałe nagrobki: najpierw “Projector”, a następnie “Haven”. Ta motoryczna melodyjność i notorycznie trafione jęki strun dwóch wioślarzy są atutem tej trupy nie do podważenia i elementem narkotyzującym moje trzewia. Kiedy wpadam w trans, nie mogę oprzeć się wrażeniu, że staję się częścią zaświata, w którym na tronie ze spłuczką kompaktową zasiada Dark Tranquillity. Ciekawe, jak długo jeszcze?”.


12. SERPENT OBSCENE (SWE) - Chaos Reign Supreme (2006)

“Kolejny nagrobek thrash deathmetalowy skupiający swoim odorem ciaśniej moje trzewia mózgowe, kiedy tylko rozpocznę jego emisję. I kolejna trupa bliska memu jestestwu poprzez znany schemat: stworzyli trzy nagrobki i odwalili kitę. Ruszyli z przesłaniem w 1997 rozkroku, które utrwalili w kolejnych nagrobkach w 2000, 2003 i 2006, z których najlepszym okazał się ten ostatni, pożygnalny. Niespożyta energia, szaleńcza agresja i demoniczna szybkość, ponadto klarowna przejrzystość brzmienia, to zalety, przy których wady lepiej niech się schowają. Już nie żyją, ale pozostawili po sobie pomniki doskonałości, przy których dzieła innych bledną, jakby były śmiertelnie przerażone tą konfrontacją...”.


13. VENOM (UK) - Resurrection (2000)

“Nie przepadałem za ich truchłem w latach 80., zacząłem je obwąchiwać dokładniej w 90., by na przełomie wywieków wyróżnić ten jeden nagrobek z dwunastu, które mają na koncie. Wśród jego stwórców nie ma już co prawda Mantasa, ale i tak brzmienie jest pełne, a przesłanie jasne i zobowiązujące. Całość posiada jakąś magnetyczną moc, która przyciąga mnie i każe wchłaniać...”.


14. MITHRAS (UK) - Behind the Shadows lie Madness (2007)

“Zadeklarowana para Prytów nie mogła zostać przeze mnie niezauważona. I to nie tylko z powodu błędu ortograficznego w tytule nagrobka, ale w ogóle. A w szczególe Mithras stworzył niecodzienną mieszaninę death metalu z space rockiem, udowadniając że eksperymenty mogą przynieść niekorzyść ludzkości. Najpierw te nabuzowane klawisze i solówki wnerwiały mnie, a potem już nie wyobrażałem sobie całości nagrobka bez ich udziału. To na razie trzeci z trzech nagrobków trupy, ale to już ten, w którym zdołali stworzyć taki klimat i wywołać taką atmosferę, jakich od wielu rozkroków nie wyczuwałem, brodząc przez muzyczne cmentarze zaświata”.


15. THE CROWN (SWE) - Deathrace King (2000)

“Oto trzecia thrash deathmetalowa kapela w rozkwicie chorobostwórczym. Zmogło mnie już Crown Of Thorns swymi dwoma nagrobkami, więc kiedy szwecyccy rypcerze zdecydowali się zmienić barwy i stać się The Crown poszedłem się wyspowiadać. Ale to było na nic. Byli cierniokoronni zaczęli się burzyć w 1998 rozkroku i nie było wątpliwości, że prą drogą ku wiecznemu potępieniu i pohańbieniu. “Deathrace King” to drugi nagrobek z czterech stworzonych z tempa do 2004. Potem zaczął się ferment, zaczęli sobie wytykać, pokazywać zady i faki. Mnie to tylko ucieszyło, bo ostatnie dwa nagrobki nie były już tak podniecające i żądne pożądania, jak ten tu, wyróżniony. Dlatego zapamiętam te trupę, jak rozwolnienie przy salmonelli; zabolało, zakręciło i poszło, ale ile przyjemności było wcześniej!”.


16. KRISIUN (BRA) - Conquerors of Armageddon (2000)

“Starzy trzej wyjadacze z oBrazylii stali się dla mnie podwaliną nieszablonowego, niechłamerykańskiego death metalu, jakiego nie grało się na początku lat 90. Kiedy uderzyli “Black Force Domainem”, a potem doprawili “Apocalyptic Revelationem”, świat zawirował przede mną, a zwieracze puściły. Tak się nie gra! To nie brzmienie Morrisound Studia! No i dobrze! Jakie to szczęście, że dalej trwali przy swoim szaleństwie, produkując kolejne nagrobki pełne jazgoczących gitar i opętańczych wariackim tempem bębenów. Bez nich metalowy zaświat byłby niepełny w swej kupie różnorodnych brzmień, a Rebaelliun nie miałby swoich 6ciu minut na przełomie wywieków. W siedmiu nagrobkach stworzonych własnymi ręcami ten jest trzecim z kolei i najlepszym w zeszłej dekadzie. Bo potem ich wiara w trwanie przy swoim zaczęła systematycznie chylić się ku upadkowi, czego ostatecznym dowodem stał się nagrobek “Southern Storm”, zarejestrowany w Stage One. Sekcja brzmi tam zupełnie inaczej, tak zwyczajnie, jak na setkach nagrobków setek innych kapel deathmetalowych... Tak to jednym razem Stage One pomaga, a drugim wbija gwóźdź do trumny...”.


17. NECROPHOBIC (SWE) - Hrimthursum (2006)

“Bałem się tego nagrobka. Obchodziłem wkoło, chowałem głowę w galotach, no bo jak, tak od 1989 rozkroku pichcą, smażą, cedzą, bredzą bez sensu, to po dwudziestu rozkrokach mogą mnie czymś zaskoczyć, poza obrzuceniem fekaliami? Niemożliwe. Szwecyccy kadźnodzieje jednak nie ustawali, namawiali, nęcili, szantażowali, grozili rzuceniem klątwy i pawia. No i nie wytrzymałem. Na szczęście. Ten nagrobek to kawał solidnego, acz nowocześniej brzmiącego od “Nocturnal Silence” czy “Darkside” death metalu, przyciągający wzrok projektem, przywołujący słuch muzą a wspomnienia treścią”.


18. INTERNAL SUFFERING (COL/US) - Awakening of the Rebel (2006)

“ChłAmeryka popołudniowa ma coś w sobie, że jej twory budzą od razu odrazę. Kiedy wpadłem na tego trupa w 2000 rozkroku w rozpadającym się nagrobku “Supreme Knowledge Domain”, od razu wyczułem 6tym zmysłem zagrożenie. Ten niecodzienny chaos odziany w technicznie nienaganne instrumentarium paszcz i kończyn dokonywał cudostwórczych spustoszeń, by utrzymać w karbach to trzeszczące w kościach i rwące się w szwach dźwiękosłowne widowisko. Nie mogłem wtedy oderwać ani oczu ani uszu ani tyłka od fotela, w który z wrażenia wpadłem. I do dzisiaj tak siedzę, gapiąc się i karmiąc się jadem dobywającym się z kolejnych nagrobków - z tym ostatnim, najdoskonalszym, przezwanym “Awakening the Rebel” włącznie - nie mogąc nadziwić się, że Kolumpijczycy porzucili własny cmentarz i przenieśli się do chłAmeryki puchłnocnej, by tam odwalić kitę...”.


RÓWNIEŻ WARTE UCHA:

  • VISCERAL BLEEDING (SWE) - Transcend into Ferocity (2004)
  • MARDUK (SWE) - Wormwood (2009)
  • SCENT OF DEATH (ESP) - Woven in the Book of Hate (2005)
  • DISSECTION (SWE) - Reinkaos (2006)
  • MYRKSKOG (NOR) - Superior Massacre (2002)
  • ARKHON INFAUSTUS (FRA) - Filth Catalyst (2003)
  • DISGUST (FRA) - In Aeternum... (2000)
  • THE LEGION (SWE) - Revocation (2005)
  • DEATHSPELL OMEGA (FRA) - Si Monumentum requires, Circumspice (2004)
  • ODIOUS MORTEM (US) - Cryptic Implosion (2007)
  • BYZANTINE (US) - Oblivion beckons (2008)
  • ORIGIN (US) - Informis infinitas Inhumanitas (2003)
  • NECROPHAGIST (GER) - Epitaph (2004)
  • PROSTITUTE DISFIGUREMENT (HOL) - Left in grisly Fashion (2005)
  • DARK TRANQUILLITY (SWE) - Character (2005)
  • GOREROTTED (UK) - Only Tools and Corpses (2003)
  • DRAWN & QUARTERED (US) - Merciless Hammer of Lucifer (2007)
  • COMMIT SUICIDE (US) - Human Larvae (2002)
  • GOROD (FRA) - Process of a new Decline (2009)
  • DARK FUNERAL (SWE) - Angelus exuro pro Eternus (2009)
  • EXMORTEM (DEN) - Nihilistic Contentment (2005)
  • PANZERCHRIST (DEN) - Battalion Beast (2006)
  • CENTURIAN (HOL) - Liber Zar Zax (2001)
  • GOD AMONG INSECTS (SWE) - Zombienomicon (2006)
  • KRISIUN (BRA) - Southern Storm (2008)
  • GODLESS TRUTH (CZ) - Self Realization (2001)
  • REBAELLIUN (BRA) - Annihilation (2001)
  • THE ROTTED (UK) - Get dead & die trying (2008)
  • GUTTURAL SECRETE (US) - Reek of pubescent Despoilment (2006)
  • MYRKSKOG (NOR) - Deathmachine (2000)
  • GARDEN OF SHADOWS (US) - Oracle Moon (2000)
  • BRODEQUIN (US) - Festival of Death (2002)


(ROBZDZIAŁ II)
PUNK, HARDCORE, CRUST, GRINDCORE, DEATHCORE, POWERCORE, DEATHGRIND, GOREGRIND, GRUNGE


01. UNCURBED (SWE) - Keeps the Banner high (2000)

“Od rozkroków wielu, bo począwszy od 1990, Ci Szwecyccy fascynaci crustem i fast punkiem byli wizytówką skandymawskiej sceny punkowej. Nafaszerowani słowodźwiękiem płynącym z lat 80. chałtorstwa Discharge, Extreme Noise Terror czy rodzimych Headcleaners, Mob 47, Anti-Cimex, Totalitär, Avskum brodzili przez następne rozkroki muzycznym ściekiem zaświata, zasilanym komercyjnym gównem przez korporacyjne media. Nie owijali, nie moralizowali, nie wywyższali się. Stworzyli siedem nagrobków, ten jest piąty i ostatni zarejestrowany w najlepszym dla moich trzewi składzie. Nie ma w nim miejsca na progresywne jęki, rockowe smęty czy kwęki, od początku do końca, przez dwadzieścia pleśni tylko czad, rozpierdalająca czaszkę masa ujętych w melodię pocisków rozrywających po kolei poszczególne zakrzepłe potulną egzystencją części światopoglądu odbiorcy. Kto raz podda się temu bombardowaniu, będzie to czynił codziennie i to z coraz większą chęcią, licząc na szybkie oczyszczenie z - utrudniających myślenie i decydowanie - politycznych zwapnień, systemowo-korporacyjnych złogów i medialnych zatorów”.


02. PIG DESTROYER (US) - split EP w/Benümb (2002)

“To jedna z niewielu chłamerykańskich trup rozstawiona tak wysoko w moich notowaniach. Ale nie ma wątpliwości, że swoją grindcorową dźwiękosłowną posoką, płynącą od 1997 rozkroku powodzią czterech nagrobków i masą mokiłek, zasłużyła sobie na to miejsce, jak mało która. Jej tfurczość tryskającą krótkimi, jak karabin, słownymi wystrzałami niosącymi litery zagubienia, przemocy, zbrodni i wojny, charakteryzuje wybuchowe muzyczne zniszczenie, rozpalane brutalnym brzmieniem wioseł, bębenów, taśm i gęb. Ta wywyższona mokiłka z siedmioma pleśniami czterech chłamerykańskich niszczycieli jest właśnie taka i jest jedyna w swoim rodzaju. Zarejestrowana wiosną 2000 rozkroku, nie w garażu czy piwnicy, ale w profesjonalnym studiu, emituje nieznany dotąd moim uszom czad. Tak niebywale skondensowany i nabuzowany... to jest kakofonia ledwie utrzymywana na technicznej uwięzi, rozrywająca głośniki kolumn, głośniki słuchawek i bębenki w uszach. Ale cały czas czytelna... i w brzmieniu i w treści. Coś niesamowitego, po prostu. Nie mogę dotąd wyjść z podziwu, jak to się udało zrobić?!? Ech, gdyby “Prowler in the Yard” też tam stworzyli, a nie na ośmiościeżkowcu u Briana, to byłaby dopiero jatka!”.


03. NAPALM DEATH (UK) - Enemy of the music Business (2000)

“Czym byłby grindcore i deathcore bez Napalm Death? Czy w ogóle byłby? Cały czas, począwszy od momentu poczęcia w 1981 rozkroku, kreują i szlifują ramy tych gatunków, a od przełomu 80./90. czynili to w swoim najlepszym zestawie: Greenway, Mitch Harris, Pintado, Embury i Herrera. Stworzyli trzynaście nagrobków, z których ten jest dziewiąty, ostatni z udziałem cielesnym Pintado. Myślałem wtedy, że to im wystarczy, szczególnie, że następne dwa faktycznie nie miały w sobie tego ducha i nie należały już do czołówki moich ulubionych, jednak te ostatnie dwa - “Smear Campaign” i “Time waits for no Slave” - przygniotły mnie swoją wagą, tryskając wigorem i animuszem, jak za dawnych rozkroków”.


04. ATOMIZER (AUS) - The only Weapon of Choice (2004)


“Jak fascynacje różnymi ekskremalnymi brzmieniami mogą łączyć, a nie dzielić, pokazuje Państwu Atomizer. Powstał jako trójca prześnięta rodem z Ałstralopitekii w 1998 rozkroku, oddająca hołd niepokornym metalowym brzmieniom thrash, black i death. Następnie, przy okazji tworzenia kolejnego grobowca łączyli się z nimi w bólu kolejni wykolejeńcy muzyczni, przez co z nagrobka na nagrobek ich brzmienie oraz treści emitowane przez bębeny, bebechy, blachy, trojakiego rodzaju struny stalowe i struny głosowe stawały się coraz bogatsze w objętości, zawartości i głośności. W sumie stworzyli cztery nagrobki, a ten jest trzeci w kolejce. To taki ekstremalny muzyczny tygiel, zlany z ulubionych przeze mnie gatunków, bo jest tu punk, hardcore, thrash metal, black i death. Gatunki doskonale współgrają ze sobą splatane opowieściami o wojnie, przemocy, władzy, religii, wyobcowaniu jednostki, uległości, nietolerancji i śmierci. Szczęśliwie dla mnie, ostatni nagrobek w histerii Atomizera, “Caustic Music for the spiritually Bankrupt”, nie przebił w popularności wspomnianego, a na obliczach pięciu stfurców poczęły pojawiać się zmarszczyki. Odwalili więc kity w 2009 rozkroku, dając mi powód do nieszczerego zadowolenia”.



05. ANAAL NATHRAKH (UK) - Hell is empty, all Devils are here (2007)

“Ten stwór dwóch Prytów jest kolejnym czymś niecodziennym i niewiarygodnym w tym ekskremalnym zaświatku. Bo jak nazwać coś, co dwaj szaleni charchitekci zmyślili sobie, tworząc monumentalny i artystycznie odrażający grobowiec z grindcorowych ręcznieciosanych bloków na bazie surowych blackmetalowych fundamentów? Do tego wszystkiego jako zaprawy użyli treści swych trzewi mózgowych, więc jak to może wszystko razem trzymać się kupy!?! A trzyma się i to tak, że każdorazowo konfrontacja z tymże stworem grozi brutalną penetracją trzewi mózgowych, ograniczeniem wolnej woli, samookaleczeniem ciała, złamaniem wiary i zakażeniem nieczystym sumieniem. Od zarania swych dziejów w 1998 rozkroku Anaal Nathrakh stworzył pięć nagrobków, ten jest czwartym i bóg mi świadkiem jehowy, najdoskonalszym w swej strukturze. Obaj mocno doświadczeni Pryci nie boją się być obserwowani, gdy na żywo odtwarzają gesty, ruchuchy i jęki znane obecnym tam z nagrobków, jednak wtedy najczęściej zasłaniają się ciałami znienawidzonych przyjaciół. Tak postąpili z Shanem Embury i Dannym Herrerą, którzy po dwóch rozkrokach bycia żywą tarczą osunęli się w cień bez oznak śmierci, zaś Attila Csihar skonał ze śmiechu i nawiedza swoich zabawicieli tylko duchem i mówią, że mówi do nich. Ale kto w to wierzy?”.


06. DISGORGE (MEX) - Necrholocaust (2003)


“Podobne zmyśli targają moimi galotami, gdy słucham tych czterech meksyfkańskich odszczepieńców, co wtedy, kiedy wchłaniam wyziewy trupy Internal Suffering. Bo choć to nie popołudniowa, ale odśrodkowa chłAmeryka, to zadane tempa, wszechobecny chaos i stopień agresji są podobne. Tyle, że w przypadku tej trupy autopsja wykazuje zakażenie deathcorem, gorecorem i grindcorem, nabyte w 1994 rozkroku w oryginalnie mrocznym, krocznym i wilgotnym klimacie prosektorium Queretaro. Rozwój choroby miał przebieg piorunujący, jednak organizm był na to przygotowany. Odporności trupa nabyła już w dzieciństwie: ekskrementy pseudonaukowe na trzewiach, patologiczne zbliżenia postaw prorodzinnych, perwersyjne wspólne modlitwy, to wszystko dobrze zaformalinowało przyszły kręgosłup niemoralny bestyji. Ta zabójcza machina już przy pierwszym nagrobku “Chronic Corpora Infest” okazała się być nie do zdarcia i nie dawała sobie w krocze chuchać. Owocowało to w następnych rozkrokach posoką mogiłek, które pozostawiała po sobie mimo systematycznego wypróżniania nagromadzonych sfermentowanych dźwiękosłownych zmyśli w postaci nagrobkowej. W sumie od momentu zarażenia meksyfkańska trupa zrodziła cztery nagrobki, z czego ten jest trzecim w histerii, jaką wybuchnął w zaświacie. I nie zamierzają na tym poprzestać”.



07. EXHUMED (US) - Slaughtercult (2000)

“Ruszyli na zabój w 1990 rozkroku, kiedy wielu już padło pod ciężarem death metalowej zniesławy czy grindcorowej przepukliny. Podrzucili dwie dymówki i jedną mokiłkę na próbę, wstrzymali płyny i nic. Spłodzili dziewiczy, choć niezaliczany do nagrobków, kaseton “Goregasm”, by pogrzebać nadzieje swych bliskich... i znowu nic. Zdeterminowani ruszyli charkać i plwać na świętości w okolicy, zostawili trzy dymówki, ruszyli do bitki na całego kopiąc aż dziewięć zbiorowych mokiłek w ciągu czterech rozkroków. No i coś wreszcie drgnęło. Ziemia jękła, Relapse pękła i podludziom ukazał się w 1998 “Gore Metal”. Wielu zbladło, paru padło, część oślepła, reszta skrzepła. Potężne brzmienie i szaleńcze tempo, jakich nadali ekshumaniści swej tfurczości nie dawały się znieść przez nich samych, dlatego by rozluźnić lędźwie spłodzili kolejny, już wiekopomny, nagrobek “Slaughtercult”. Jego trzynaście pleśni - rozpędzonych do granic wytrzymałości galotów, było wielokrotnie w rytmie łamane kołem różańcowym, po to, by napędzić je następnie strachem podbitym brzemieniem trzech wioseł i dudnieniem chaotycznego bębeniarza - przeszło oczekiwania nie tylko samych stfurców, ale i podludzi z całego ekskremalnego zaświata. Do rozkroku 2005, kiedy odwalili kity stworzyli cztery nagrobki pełne treści wykrztuśnych i wydalin i tak zostać powinno na wywieki, jednak teraz doszły mnie słuchy, że przyszło im do głów zraktywować się... Po co??”.


08. SYSTEM OF A DOWN (US) - Toxicity (2001)

“To jedyny komercyjny prukdukt zeszczej dekady wart odnotowania, bo każdorazowo przyjmowany jest przeze mnie na kolanach, z wyciągniętym językiem. Co prawda najwyżej sobie cenię debiut tej trupy z 1999 rozkroku, bo ten, będący kontynuacją treści i zamierzeń z “System of a Down”, jest już o wiele mniej surowy, mniej posthardcorowy, przez co i mniej rajcujący moje trzewia. Szczęśliwie czterej stfurcy po wydaniu kolejnych trzech nagrobków zapadli w śpiączkę, i to chyba z własnej woli, bo takie tempo, w jakim je tworzyli i produkowali musiało wyjałowić ich pokłady kreatywności do cna, zaś “popularność”, którą zyskali dzięki korporacyjnym mediom mało komu pomaga w tworzeniu dojrzałych i oryginalnych nagrobków przy jednoczesnym byciu sobą. Więc to, co zostawili, wystarczy mi, by ich często wspominać, ale też szkoda, że nie “pękli” wcześniej... Pewnie kontrakt nie pozwalał, he, he”.


09. VICTIMS (SWE) - Divide and conquer (2006)


“Tylko szwecyccy rypcerze mogą przez tyle rozkroków żuć szalej, by tak wielbić swojego prałojca z Prytanii o imieniu Discharge, że cały czas knują pod jego nieopisanym w steranym testamencie wpływem, produkując co i rusz nowe pleśni ku jego chale. Tylko oni! Przez całe lata 80., 90., pierdwszą dekadę tego wywieku prześcigają się w tworzeniu trup, nagrobków i pleśni zachowujących wiarę w istnienie anarchii, wolności słowa i kreacji oraz naturalnego pożycia z pramaćką Ziemią, drąc mordy i rzucając literami, których zlepki pełne są obrazów z bezsensownych wojen, bezdusznych rządów korporacji i polityków, bezmyślnych tłumów i bezradnych jednostek. Wszystko to podają waląc rękami w struny wioseł przesterowanych na maksa i rąbiąc wszystkimi kończynami w dostępne bębeny i blachy. Victims nie jest wyjątkiem, a podręcznikowym przykładem ofiary crusto-, fasto-punkowej epidemii, która szczęśliwie rozprzestrzeniła się już poza granice Skałdynawii i Ł-ropy. Mnie to cieszy, bo dzięki niej Szwecycjanie stworzyli już cztery nagrobki, których ani ja, ani oni się nie wyprą”.



10. ONE MINUTE SILENCE (UK) - Buy now... Saved later (2000)


“Ci czterej mistrzowie buntowniczego nastroju budowanego na bazie hardcora, rapu i metalu zeszli się w 1995 rozkroku, dzieląc wspólne zapatrywania na otaczającą ich rzeczywistość. Swoje rebelianckie postawy podszyte anarchią przekuwali w czyn, melorecytując i krzycząc przed siebie (Brian), dzierżąc i szarpiąc struny wioseł (Massimo i Glen) oraz waląc na oślep w bębeny (Eddie). Ich przekaz docierał do wielu, którym polityczny świat nijak nie chciał pasować do haseł: wolność, równość, pokój czy praca, dlatego już w 1998 wykuli “Available in all Colours”, najbardziej porywający i żywiołowy nagrobek w ich krótkiej histerii. Dwa rozkroki później przyszedł czas na “Buy now... saved later”, najdojrzalszy, najcięższy i najbardziej przemawiający do mojej jaźni swymi pleśniami typu: “Roof of the World”, “1845”, “Holy Man”, “16 Stone Pig” czy “If I can change”. I kiedy zacząłem spoglądać w przyszłość, spodziewając się nadejścia trzeciej, najdoskonalszej ich pracy stwórczej, pod nos podetknięto mi “One Lie fits all”, które rozbiło mój pełny pożądania i oczekiwania nastrój na dziesiątki rozczarowanych sobą dźwiękosłownych odprysków... Przez minutę nie mogłem wydobyć z siebie rozczarowania, które wessało się w moje trzewia mózgowe, macerując dotychczasowy bagaż przeżyć i uczuć, jaki przywiozłem ze sobą po spotkaniu z dwoma pierwszymi nagrobkami. A potem straciłem świadomość na dobre i złe. Kiedy się ocknąłem, zlany ciepłym moczem, dotarło do mnie, że Oni przestali istnieć...”.



11. KILL THE CLIENT (US) - Escalation of Hostility (2005)

“To jedna z najdoskonalszych maszyn do zabijania wolnego czasu. Sortownia śmierci w dźwięku i słowotoku emitowanym z prędkością karabinu maszynowego. Gigantyczna grindcorowa bomba wypełniona słownym materiałem wybuchowym. W każdej swojej części eksploduje już w pierwszej sekundzie, uderzając gradem bębenowych ciosów, raniąc kawałkami roztańczonych do tragedii blach, rażąc dudniącym basowym bioprądem, dusząc splotem gitarowych riffów i ogłuszając paszczowym rykiem. Tego nie da się przeżyć bez uszczerbku na zdrowiu fizycznym i psychicznym, bowiem siła i zasięg jej niszczenia jest niewyobrażalny. Oto dowody. Począwszy od narodzenia w 2002 rozkroku KTC uderzała tylko kilka razy: dwa razy pełnym nagrobkiem i trzy razy mokiłkami, jednak te eksplozje zawsze oznaczały dziesiątki podludzi pozbawionych złudzeń, setki zrywających z dotychczasowym życiem i tysiące przeglądających ze zdziwieniem na oczy. Nie dziwne więc, że taksańscy kałboje szybko narośli do miana najniebezpieczniejszych twórców pleśni i mubzyki w histerii grindcorowego podgatunku. To jednak okazało się dla nich zgubne, bo zadarli nosy na kwartę i zaczęli spuszczać powoli z tonu... spadając z tronu... “Cleptocracy” było tego nauczką, bowiem liczba ofiar nie była już taka wielka, jak poprzednio, a to przez zmiany i modyfikacje, jakich dokonali w obudowie, detonatorze i materiałach wybuchowych nowej bomby, jednak czy wyciągną z tego wynioski na przyszłe pokolenia, nie wiem, nie jestem ich księgowym”.


12. DROP DEAD, GORGEOUS (US) - In Vogue (2006)

“W tym chłamerykańskim Denver musi panować jakaś niebywała depresja, skoro podludzie w wieku szkolnym wykopują tam tak dołujące trupy, jak ten. Potem tworzą mokiłkę i trzy nagrobki w ciągu zaledwie trzech rozkroków, rozprzestrzeniając odczucia alienacji, bezradności, bezsilności, bezbronności, samotności, niespełnienia, odrzucenia, upodlenia w takim nasileniu dźwiękosłownym na cały zaświat, że niewielu jest się w stanie podnieść psychicznie i fizycznie po kontakcie z którymkolwiek z jego wytworów. Rozsądek nakazywałby porzucić to źródło frustracji, zakazać jego dalszego bicia, nakazać usunięcie istniejących nagrobków z planów szkolnych wycieczek rakreakcyjnych, wezwać moherową gwardię kościelną, ale wszytkim już brak chęci, brak energii, brak siły, by te rozwiązania wprowadzić w czyn... Jedynym wyjściem jest to, co pod ręką, dwie garście proszków nasennych, żyletka, pistolet, mocny sznur, plastikowa torba czy... Nastaje wtedy cisza, spokój, chłód i mrok, nie tylko w kroku...”.


13. MAGRUDERGRIND (US) - A killer Combo split EP w/Godstomper (2005)

“Czuję jakieś nieodparte miętówki do tych trzech chłamerykańskich psiesynów, choć nie parają się gaycorem tylko grindcorem. Jak to możliwe, by stworzyć tak porażającą wyglądem, swądem i brzmieniem trupę, mając do dyspozycji tylko bębeny, struny wiosła i struny głosowe? A możliwe, dowodem na to jest Dead Infection… ale odbiegłem od epicentrum promieniowania… dowodem na to są jej dwa nagrobki oraz masa mokiłek, w tym wiele zbiorowych, które rozpełza po zaświacie od 2002 rozkroku, emanując niewyobrażalną szybkością, agresją i brutalnością. Stwórcze obserwacje, jakich codziennie dokonują te psiesyny ropieją następnie w ich trzewiach, wykwitając dziesiątkami pleśni, jak grzyby atomowe po kwaśnym deszczu. A każda z nich niesie taką niszczącą energię w sobie, że po dotknięciu jej okiem lasera mojego odtwarzacza eksploduje z taką mocą kolumnowych głośników, że musiałem kupić sobie kask motocyklowy i przyśrubować fotel do podłogi, by nie walić, co i rusz, głową w przeciwległą ścianę”.


14. LIMP WRIST (US) - Limp Wrist (2002)

“Do tych chłamerykańskich psiesynów nie czuję miętówek, bo reprezentują queercorową masę zwyrodnialczą, ale mam pociąg do wytworów ich trzewi mózgowych. Powstali, jak podają kościelne spisy spowiedzi, gromadząc tłumnie i potliwie młodych chłopców z patologicznych rodzin Los Crudos, Hail Mary, Devoid Of Faith i Kill The Man Who Questions, gdzieś w Albany, w domu bezbożnym łącząc swe treści w amoralności i zgorszeniu. Wynikiem tych złowieszczych sabatów były protesty zdrowej części mieszkańców miasta oraz pielgrzymki z terenu stanu NY pełne chrześcijańskiej ognistej miłości popartej parą grabiuf, dziesiątkiem sznurów i kilkoma szubienicami. Te przejawy miłości bliźniego nie zahamowały młodocianych żądz i zaświat powiększył się najpierw o demostrację zaparcia, potem mokiłkę i wreszcie pełny, pierdwszy, wręcz dziewiczy nagrobek w ich histerii. Emanuje on osiemnastoma dowodami męskiej przyjaźni, kopiąc w krocze i waląc w ryj w iście zawodowym hardcorowym stylu, używając do tego oskórzonych pudeł na kapelusze, minibejsbolów, stalowych tarcz oraz wioseł; odtrąca i łamie serce wrzeszcząc i krzycząc, mieszając z potem i błotem nagromadzone fobie, uprzedzenia, nietolerancję, rasizm, hipokryzję, serwilizm, religijne okowy i korporacyjne kajdany. Kto raz przeżyje to piekło, inaczej już będzie widział ten zatęchły zaświat, podludzi kopiących w nim dołki i nie będzie już więcej nadstawiał tyłka do bicia. A kto nie przeżyje może spotkać się ponownie z Limp Wrist, odwiedzając ich kolejne dwie mokiłki, a jakby tego jeszcze było mu mało, to może se legnąć krzyżem na ich drugim nagrobku. Tylko niech pamięta o nogach, żeby nie były - broń, panie boże - rozłożone!”.


15. CRIPPLE BASTARDS (ITA) - Misantropo a senso Unico (2000)

“Wołoski hardcore lat 80., obok skandymawskiego, uważam za najciekawszy i najoryginalniejszy na tym kątynencie. Nie dziwota więc, że ta trupa była mi od dawna oczkiem o pończosze. Wywodząca swoją pępowinę z murów Asti lubiła ekspermenty mieszając swoje fascynacje metalowym błyskiem z ideałami i wartościami zbudowanymi na hardcorowych podstawach, jakie dały jej prałojce pod postaciami bogów Raw Power, Negazione, Wretched i Indigesti. Tak stworzyła w 1988 rozkroku własne indywiduum, modyfikując w nim z rozkroku na rozkrok hardcorowe geny na grindcorowe. Wydaliła do dzisiaj tylko trzy nagrobki, z których ten jest drugim, ale za to wykopała z udziałem innych trupów ponad trzydzieści mokiłek i stworzyła dziesięć kasetonów. Dała się poznać z bliska ponad trzystukrotnie w niemal każdym zakamarku tego ekskremalnego zaświata. I mimo to została wierna… hardcorowej tradycji: stale opluwając politycznych bandytów, systemowych oprawców i religijnych psychopatów dwujęzyczną plwociną, po wołosku (tak bardziej artystycznie, klasycznie) i po charchangielsku (tak uniwersalnie, by wszyscy zrozumieli); atakując brzmieniem, którego oryginalność tworzy rozszalała chaosem sekcja rytmiczna, proste i zjadliwe w ostrości gitarowe riffy oraz siłowy bezkompromisowy wokal. Takiej wierze trudno się oprzeć; ale co tam, takiej wiary nie sposób się wyprzeć!”.


16. INSECT WARFARE (US) - World Extermination (2007)

“Ci dwunożni młodociani występcy rodem z chłAmeryki pewnie obwąchiwali grindcorowe terytorium, na które wtargnęli w 2004 rozkroku, obszczekując agresywnie wszystko i wszystkich dookoła, demonstrując dwukrotnie i zaznaczając swój teren dziesiątkiem parujących mokiłek. Podludzie wytykali ich palcami, nie wierząc, że pozostaną tu na długo. Jednak opadły im galoty i spadły szczęki, kiedy trzy rozkroki później na tamtejszym wybiegu pojawił się świeżo obszczany nagrobek, zawierający dwadzieścia pleśni, których trująca zawartość wystrzeliwuje dźwiękosłowną furią protestsongów z prędkością eksplodującej butelki z benzyną między policyjnymi kordonami. I zaczęło się... podludzie zaczęli ich chwalić i klepać po karkach, zamiast kopać, bić, strofować, wyśmiewać, obgadywać i wykorzystywać, co zwyczajowo czynią. No to oni wnerwili się, zaangażowali w pleśni, po których pozostały tylko niesprzątnięte mokiłki i parę miesiączek temu odwalili kity”.


17. THE NEIGHBORS (US) - Negative Attraction (2001)

“Od dłuższego już czasu brakowało mi trupy, która kontynuowałaby dzieło niezapomnianej Poison Idea, ale moje węszenia kończyły się krwawieniem z nosa. Kiedy zwątpiłem już we własne zdolności detektywistyczne, przypadkiem wpadłem na truchło w chłamerykańskim San Diego. Od 1990 rozkroku kryjąca swoje nieprzeciętne zdolności trupa The Neighbors nie była łatwa do namierzenia komuś ze stanu obok, a co dopiero dla kogoś zza wielkiej kałuży. Jakaś demonstracja, która przeszła bez echa, potem, po paru rozkrokach, mokiłka “I’m no gentleman” i “We refuse to kiss Ass”. Następnie znowu nic przez parę rozkroków i wreszcie w 2000 ten ich pierdwszy nagrobek “The more Money one has the more important one’s Life”, którego diabelnie zwariowane tempo emitowanych pleśni od razu przypadło mi do płuc, skracając oddech, wzbudzając kaszel i odruchy wykrztuśne, koloryzując przy tym wielce wizje w moich trzewiach mózgowych. Inni też nie mogli się pozbyć tego natrętnego kaszlu i jak ja szukali po omacku syropy wykrztuśnej. Znaleźliśmy ją rozkrok później pod nazwą ”Negative Attraction” - drugiego nagrobka i pożygnalnego, jak się potem okazało. Spesyfik jest bez recepty i zawiera szesnaście dawek, których substancję aktywną tworzą takie czynniki, jak: rebeliotwórczy Poison Idea, wolnomyślicielski Corrosion Of Conformity w wersji 1982 i wołoski dopalacz marki Raw Power, zaś resztę stanowi substancja nośna, czyli wysokooktanowy, łatwowybuchowy i szybkopalny hardcore. Każda dawka działa na organizm jak chorobostwórczy tajfun, wymiatający z niego wszystko, co dotąd nie pozwalało pozytywnie myśleć, uniemożliwiało żyć własnym życiem, na przekór normom, tradycji, lejąc na system, religie, korporacje i media”.


18. SKINLESS (US) - Trample the weak, hurdle the Dead (2006)

“Rzadko mi się zdarza, że kiedy postawię na złego konia to ten urodzi ludzkie szczeniaki o 6ciu kończynach. A w tym przypadku tak, bo kibicuję tej chłamerykańskiej drużynie od pierdwszego nagrobka, “Progression towards Evil”, jaki stworzyli ręcami, girami i paszczami w 1998 rozkroku. Patologicznie schorzały morderczymi skłonnościami słów każdej z dziewięciu pleśni - pełnymi przemocy i krwi, czarnego humoru i agonii - emanował grindcorowymi pociągnięciami sekcji i deathowymi tempami wiosła. Nie dziwne więc, że i mnie i innym wydało się, że teraz może już być tylko gorzej. I było! Nagrobek “Foreshadowing our Demise” z 2001 rozkroku zebrał kolejne, obficie krwawe żniwo swym bezecnym dźwiękosłowem rodem z horrorów klasy Gie, kiedy “From Sacrifice to Oblivion” z 2003 ośmieszył się śmiesznym projektem nagrobka, sztucznym brzmieniem i minimalną procentową zawartością oryginalności wymaganej bezprawiem w tego typu grobowcach. W takiej wiec sytuacji można było tylko położyć na nich lachę, jednak mnie coś swędziało, więc kiedy nastał rozkrok 2006, wciągnąłem galoty i stanąłem oko w oko z “Trample the Weak, hurdle the Dead” gotowy na wszystko. Jednak wszystkiego nie przewidziałem. Dlatego teraz leżę , jak warzywo, sparaliżowany obrażeniami, jakich doznały moje trzewia mózgowe przy czołowym spotkaniu z czwartym nagrobkiem Skinless”.


SMAKOWITE RESZTKI:

  • RISE AGAINST (US) - Appeal to Reason (2008)
  • LYKATHEA AFLAME (CZ) - Elvenefris (2000)
  • MAGRUDERGRIND (US) - Humanity in Decline split EP w/Sanitys Dawn (2005)
  • TWELVE TRIBES (US) - Midwest Pandemic (2006)
  • LIVIDITY (US) - Used, abused & left for Dead (2006)
  • PIG DESTROYER (US) - Prowler in the Yard (2001)
  • WHORECORE (ISR) - Protection (2006)
  • ASSHOLEPARADE (US) - Embers (2006)
  • MISERY INDEX (US) - Discordia (2006)
  • UNITED NATIONS (US) - United Nations (2008)
  • YACOPSAE (GER) - Einstweilige Vernichtung (2001)
  • AMOEBIC DYSENTERY (US) - Mongoloid metal (2003)
  • TIME HAS COME (GER) - The white Fuzz (2008)
  • RELEVANT FEW (SWE) - The Art of Today (2004)
  • CITIZEN FISH (UK) - Deadline split LP w/Leftöver Crack (2007)
  • CRIPPLE BASTARDS (ITA) - Desperately Insensitive (2004)
  • SYSTEM OF A DOWN (US) - Hypnotize (2005)
  • TRANSISTOR TRANSISTOR (US) - Erase all Names & likeness (2005)
  • LOCK UP (UK-SWE) - Hate breeds Suffering (2002)
  • LEFTÖVER CRACK (US) - Fuck world Trade (2004)
  • DISGORGE (MEX) - Forensick (2000)
  • CROWPATH (SWE) - Son of Sulphur (2005)
  • BRAIN DRILL (US) - The Parasites MCD (2006)
  • FATAL NUNCHAKU (FRA) - Bombs, Blood & Blooms (2007)
  • SAYYADINA (SWE) - Mourning the Unknown (2007)
  • THOUSANDSWILLDIE (US) - Raiz Diabolica split EP w/Psychofagist (2008)
  • COLLISION (HOL) - Romantic Display of Love (2003)
  • NAPALM DEATH (UK) - Time waits for no Slave (2009)
  • DYING FETUS (US) - Destroy the Opposition (2000)
  • THE BERZERKER (AUS) - Dissimulate (2002)
  • LENG TCH’E (BEL) - ManMadePredator (2003)
  • COCK & BALL TORTURE (GER) - Egoleech (2004)
  • SYSTEM OF A DOWN (US) - Mezmerize (2005)
  • EMBALMING THEATRE (CH) - Sweet chainsaw Melodies (2003)
  • MUMAKIL (CH) - Customized Warfare (2006)
  • ACHILLES (US) - The dark Horse (2005)
  • CURSED (CAN) - III (2008)
  • PITBULL TERRORIST (FIN) - C.I.A. (2009)
  • SANITYS DAWN (GER) - Chop Copper (2001)
  • THE EXPLOITED (UK) - Fuck the System (2003)
  • CEREBRAL TURBULENCY (CZ) - Crash Test (2006)


(ROBZDZIAŁ III)
(TRADITIONAL/CLASSIC) BLACK, EPIC, VIKING, FOLK METAL, PAGAN FOLK, FOLK, AMBIENT


01. FUNERAL MIST (SWE) - Maranatha (2009)

“Choć minęło tak niewiele dóp od momentu stworzenia przez Ariacha tego wiekukopomnego nagrobka, nie jestem w stanie uwolnić się spod jego władania. Co gorsza niczego tak wspaniałego w blackmetalowej, epickiej tradycji zeszczych dziesięciu rozkroków nie spotkałem. Osiem genialnych pleśni wypełniających nagrobek “Maranatha” w sposób boski i artystyczny marynuje mój punkt widzenia obecnego zaświata, konserwując trzewia mózgowe z zewnątrz, tradycyjnym złożeniem szaleńczym temp Immortal z monumentalnym, ciężkim brzmieniem Bathory; od wewnątrz wypełniając je ostrym w smaku antychrzęścijańskim bluzgiem i zniewalającym w zapachu hołdem ku chale Satanasa. Takim grobowcem nie sposób się nie zachwycić, nie sposób do niego nie wejść, nie sposób nie zanurzyć się w jego śmierdzionośnej zawartości, nie wchłonąć jego złowieszczej atmosfery, nie sposób wreszcie z niego wyjść...”.


02. MANEGARM (SWE) - Vargstenen (2007)

“Ci Szewcyccy bluźniercy przezwani na przechrzcie Antikrist zmusili miejscowych kupelanów, ukrywających się przed hordami niewiernych po piwnicach winnych swych kościołów, do założenia im nowej kartoteki upstrzonej napisem Manegarm w 1995 rozkroku. Od tego czasu obserwowani z ukrycia oczami chrzęścijańskich spiskowców spłodzili 6 nagrobków i dwie mokiłki ku chale swej Tradycji i Bogom... Ten jest piątym w kolejce do spowiedzi. Niemal od zarania razem, 6ciu rypcerzy trzymało się w kupie, nie dając się pokropić wódą święconą czy okadzić omszałym dymem. Poznałem ich w 1998 potknąwszy się o świeżo oddany nagrobek “Nordstjärnans Tidesalder”, tracąc nieco świadomość. Poczułem błogość (nie w galotach, nie!), gdy okryli moje Sławiańskie truchło i wnętrze całunem swych przekazów i wigorem brzmień płynących z blackmetalowych pleśni, ozdobionych folkowymi wykończeniami i fastrygami. Tak praktykują w swej wierze i przekonaniach do dziś. W rodzimym narzeczu opowiadają bajajki, dziejące się w ich dziewiczej krainie Midgaard, uwięzionej zmyślowo i cieleśnie między niebem a piekłem. Będąc synami Północy, otoczonymi braćmi Wilkami, uzbrojeni w Miecze i Rogi, chłonąc na co dzień Mrok i Chłód Gór, strzegą spokoju Duchów swych Przodków, przemierzając literami słów otaczające ich obce morza i lądy. A kiedy przyjdzie stanąć oko w oko z wrogami tej ziemi, podtykającymi pod nos bublię i bałamucąc faryzesami, wezwą boga Odynca, wzniecą Ogień oczyszczenia, niosąc Śmierć i biorąc Odwet na tych, którym wydaje się, że są panami całego zaświata”.


03. KORPIKLAANI (FIN) - Tales along this Road (2006)

“Jonne Järvelä przewodzi śFińskim kreatorom i piewcom tradycji swej ziemi i wiary. Czynny od 1993 wulkanem swych treści mózgowych, otaczający się wieloma psubraćmi, tworzył trupy jedną po drugiej, by zakończyć swe poszukiwania na tej trzeciej, najważniejszej w swojej i folkmetalowej obsceny histerii. Od narodzin Korpiklaani, czyli od 2003 rozkroku, stworzył już, z pięcioma psubraćmi, aż 6 nagrobków i dwie mokiłki. Ten jest trzeci i najbliższy memu wzorcowi doskonałości. Emanuje punkowo-, heavyrockowym podłożem, na którym rozkwita heavymetalowa rabata rytmu i tempa, przepełniona folklorystycznym kwieciem, emanująca brzęczącymi i mruczącymi akcentami i dźwiękami płynącymi ze skrzypiec i akordeonu. Całość pełna niespotykanego wigoru, witalności i skoczności oddaje się pół na pól w rodzimych i angelosaskich wyrazach wychwalaniu Bogów Ziemi, Wiatru, Wody i Ognia, wspólnego Biesiadowania, nie zapominając jednakże o czyhających pod postacią kreślących znak krzyża niebezpieczeństwach. O nich warczą, pokazując zęby gotowe kąsać i ramiona gotowe siepać wzniesionymi mieczami, w pleśni “Rise”, opowiadając o wrednych chrzęścijanach, którzy co i raz próbują nawracać i “oczyszczać” ich Ziemię, a którym śFińczycy z pomocą Bogów zawsze dają nauczkę, depcząc, jak zarazę”.


04. BLACK LOTUS (CAN) - Harvest of Seasons (2008)

“Ta trupa kanadyjskich psubraci pachnących grzybicą, pod wodzą Cama i Nicka, para się swoimi wymiocinami trzewi mózgowych od niedawna, od 2003 rozkroku. Do dzisiaj stworzyła 2 nagrobki, ten jest drugim w deskografii, systematycznie gubiąc folkowe składniki na rzecz blackmetalowej symfonii, której słowny wypełniacz stanowią przepiękne, kolorowe w literach opisy krainy, w której psubracia żyją. Oddając hołd pramaćce Naturze, snują pleśni poświęcone zmieniającym się porom roku, dodając swoje nabyte doświadczenia, tradycyjne wierzenia i nowoczesne spojrzenia, przepełniającym serce śpiewem z jednej, i silnym, wrzeszczącym growlem z drugiej strony. Piękno płynących treści obwarowane melodyjnym, choć miejscami kąśliwym, blackowym korytem nie da się nie zauważyć przez tych, co szczycą się żywym okiem, wrażliwym uchem i otwartym sercem. I tak, kiedy wchłaniam “Statues in Auburn” czy “Terra hiberna”, czuję te zapachy, widzę te kolory, tych ludzi razem pracujących i świętujących, słyszę ich śpiewy i te wszystkie brzmienia Natury, które zostały niemal całkowicie zabite miejską, brudną i śmierdzącą rzeczywistością lub usunięte kapitalistycznym “etosem bezrobocia”, przepojonym pogardą dla drugiego podludzia”.


05. TURISAS (FIN) - The varangian Way (2008)

“Kiedy zaczęli razem tworzyć pleśni, oparte na przesłaniach skandymawskich kranikarzy, a było to w 1997 rozkroku, było ich trzech. Teraz jest ich 6ciu, ale na swoim koncie mają stworzone tylko dwa nagrobki i trzy mokiłki. Tylko... Też powiedziałem, nie liczy się ilość, a jakość przecież! Ci młodzi zarostem śFińczycy wystawieni na Północny Wiatr, naładowani opowieściami o Sławie, Historii swojego Narodu, rozprawiający wspólnie o Bitwach, Morskich Podróżach, Zabawach, Kobietach, zaczęli sami (choć z pomocą kilku mubzyków seksyjnych) tworzyć pleśni, tak bogate w brzmieniu i jakości użytego instrumentarium, że stają się one dla mnie nierzadko heavymetalowymi monumentalnymi hymenami. Pełnymi potężnych fanfar, melodyjnych, bogatych w folkrockowe elementy brzmień, wspólnych gromkich śpiewów, przywołujących odbiorcy od razu na myśl czasy radości, dobrobytu, swobody, o jakiej teraz nie ma co marzyć. To podnosi na duchu, daje wiarę w siebie i konieczność odbudowywania wspólnoty Sławian, zniszczonej przez chrzęścijanizm Podlaków, a teraz przez rządy korporacyjnej Ł-Ropy”.


06. ENSIFERUM (FIN) - Victory Songs (2007)

“Oto kolejna trupa śFińczyków dzierżąca Miecz. Miecz wykuty z wielowywiekowych hordyckich legend, fantazyjnych bajajań i pogańskich przekazów. Zaprzysięgli się w 1995 rozkroku Markusowi Toivonenowi nieść Zwycięstwo swej nacji, trzykrotnie demonstrując Wiarę, pielęgnując Dumę i walcząc o Wielkość, pozostawiając po sobie trupy poległych wrogów w postaci czterech mokiłek i czterech nagrobków. Ten jest trzecim w kolejce, skupiającym ciaśniej - obok pięciu rypcerzy - aż dziewięciu zażartych we walce przyjaciół. Zbudowany na thrashmetalowych podstawach ma tempo i rytm, rwący trzewia chęcią pospolitego ruszenia; wypełniony patriotyczną, ludową treścią, natchniony Północnym Wiatrem, karze rosnąć w Siłę, Zbroić się, ruszać do Walki, Zniszczenia, Zabicia wszystkich wrogów, niosąc na końcach Mieczów Zwycięskie Pleśni swemu Wodzowi, nie bacząc na odniesione Rany czy niezagojone Blizny. Będąc częścią takiej Nacji trudno nie być dumnym ze swoich Przodków, swojej Tradycji; trudno nie wznosić Mieczów, kiedy ktoś jej zagraża, czy to orężem, czy kadzaniem kadźnodziejów, czy zapiskami ł-ropoosłów. Czuję dumę, że jestem Sławianinem, ale po obcowaniu z tfurczością Ensiferum odnoszę wyrażenie, ze czułbym się lepiej, będąc bąkartem zrodzonym z gęstego włosem łona jakiejś skandymawskiej maćki”.


07. FOLKEARTH (LIT/INT) - By the Sword of my Father (2006)

“Folkearth to jedno z najwspanialszych i najgigantyczniejszych niepospolitych ruszeń, jakie znał i widział dotychczas metalowy zaświat, mających na celu propagację poganizmu i własnych, nacjonalistycznych wartości. Jego żagiew zapłonęła folkmetalowym blaskiem w 2004 rozkroku na Litwie, owocując dziewiczym nagrobkiem “A Nordic Poem” stworzonym przy udziale czternastu rypcerzy. Mimo niedoskonałego technicznie brzmienia, nierówności głośności i brakach w czytelności, nagrobek odbił się po Ł-ropie takim echem, że w przygotowaniach do stworzenia drugiego, najdoskonalszego w moim mniemaniu, wzięło udział już ponad trzydziestu rypcerzy z kontynentu i zza wielkiej kałuży. Wyszedł z tego przepiękny, rozpisany i zaaranżowany na kilkadziesiąt instrumentów, ponad siedemdziesięciominutowy, koncert ku chale Bogom Wikingskim, emanujący przepychem thrash blackowych brzmień, wypychanych przez bazę heavy metalowych dźwięków. Przeżywamy niebywałe przygody, spędzając minuty z wiecznego czasu, jaki płynie Naglfarem w kierunku dnia przezwanego Ragnarokiem. Pędzimy po falach Morskich, szerząc Pogaństwo Ogniem i Mieczem wśród zwyrodniałych chrzęścijaństwem ludów; płyniemy z Północnym Wiatrem wczepieni w królewskie Orły podziwiając przepiękne hordyckie Góry, Lasy, doły; oddajemy cześć naszym (ich) Przodkom i Bogom: Odyncowi i jednorękiemu Tyrowi. Jeśli wyobrazimy sobie, że takich przygód Folkearth zgotował nam do dzisiaj jeszcze 6, to czekają nas przeżycia, które zmienią nas, nasze wyobrażenia i marzenia o przyszłości Pogan na wieki. A z innej beczki prochu... Intrygujące, że na tych ośmiu nagrobkach można znaleźć tylko jedną przerupkę - “Heathenpride” Falkenbacha”.


08. FALKENBACH (ICL/GER) - Heralding: The Fireblade (1995/2005)

“To niesamowite, jak jeden rypcerz, Vratyas Vakyas, zrodzony w Gormanii, a wychowany na pIślandii, może z taką siłą i mocą stwórczą zawładnąć pogańską częścią zgniłków, rozbijających się po tym zaświacie. Ostatnio jednak, czyli podczas murowania nagrobków “Ok nefna tysvar ty” i “Heralding: The Fireblade”, czyni to już w asyście klęczących przy nim sługusów, co odbieram, jako najwyższy czas odwalenia kity, ale do rzeczy... Zrodzony w 1989 rozkroku aż czterokrotnie demonstrował swoje przywiązanie do pogańskiej tradycji, nim stworzył w swych trzewiach mózgowych nagrobek “The Fireblade”, emanujący surowym, acz czytelnym i melodyjnym, epickim black metalem. Dlaczego nie doszło do jego wymurowania, tego nie wiem. Istotne jest to, że ten bagaż kilku pleśni zaowocował już kilkanaście miesiączek później tfurczym wykwitem w postaci grobowca “...En their medh riki fara...”, który uważam za najlepszy, najbardziej przejmujący, najoryginalniejszy w całej tfurczości Vratyasa, z niezapomnianymi hymenami, jak “Heathenpride”, “Leaknishendr”, “Ultima Thule” czy “Winternight”. Półtora rozkroku później, w 1998 rozkroku, stworzył sarkofag “...Magni blandinn ok megintiri...”, potwierdzający Jego klasę stfurcy monumentalnego black metalu i tfurcy nazapomnianego nastroju i atmosfery. I kiedy wydawało się, że już nic nie może zagrozić jego pozycji, kolejne rozkroki rzuciły mrok na jego krok i okazało się, że wyczerpują się jego pokłady stwórczej plwociny. Stworzony w 2003 rozkroku nagrobek “Ok nefna tysvar ty” w niczym nie przypominał już tych kup pleśni - podnoszących na duchu brzmień, pchających do boju aranży, dających siłę i moc słownych przesłań - nuconych, śpiewanych, wyryczywanych w poprzednich rozkrokach przez rzesze pogańskiej młodzieży. Vratyas chyba sam to zrozumiał i powoli zaczął szykować się do odejścia. Na koniec pozostawił swym wielbicielęciom nagrobek sprzed rozkroków, co prawda stworzony na nowo i z dodatkiem paru pleśni spoza oryginalnego menu, ale zawsze... Dzięki temu przypomniał wszystkim swoje najlepsze oblicze, kiedy nuty spływały po jego kończynach nieco monotonną, epicką tyradą czystych rasowo brzmień, a trzewia bryzgały histerycznymi przesłaniami pogańskiego ludu, bitwami i walkami o własną tożsamość, o wiarę i miejsce do życia na tym zaświacie. W ten sposób odszedł, w glorii i chale, za co mu jestem wdzięczny. I jeśliby miał kiedyś powrócić, to już nie pod wyzwiskiem Falkenbach”.


09. TROLLFEST (NOR) - Brakebein (2006)

“To chyba pierwsza tego rodzaju banda trolli, która nie stroni od światła słonecznego, udomowionych psubraci i innych gaci. Ta czwórca przeklęta wychynęła z norwężskich lasów i puszczy w 2003 rozkroku, porażając wyglądem i swądem tamtejszą ludność. Co ich do tego skłoniło? Jest tego tylko jedno wyjaśnienie. Zbyt duża ilość krwi chrzęścijańskich truchł, której skondensowany modlitwami i periodykami zapach przedostał się w nieuczęszczane i niedostępne dotąd dla podludzi leśne zakątki i ostępy. Nic więc dziwnego, że od tamtej pory ta krwiożercza trupa terroryzuje Oslo i okoliczne parafie, najpierw hipnotyzując wiarków swoją brzydotą, potem przyciągając lasopodobnym zarostem, by wreszcie zniewolić, spodlić i zinowierczyć każdego, kto wejdzie im w krew. Czynią to począwszy od 2005 rozkroku zarzuciwszy wiarków trzema nagrobkami, z których ten jest drugim. Stworzony w 6iu aż kipi od heavymetalowych temp, lekko thrashowych brzmień, nieodzownej akordeonowych nut oraz wspólnych i gromkich charkotów zrozumiałych tylko dla tej części społeczności, która słyszała lub poznała smak trollskiego języka w bezpośrednich zbliżeniach. A coraz o nie łatwiej, bowiem popularność wspólnego biesiadowania i śpiewania, tych nagannych w poczuciu humoru i obmierzłych w poczuciu dobrego smaku, pleśni przeszła pojęcie wiarków tego zaświata. Szykują więc kontrę, mającą na celu bleatyfikację trolli ku uciesze hulder. Spieszmy więc poznać tfurczość trupy TrollfesT, nim jej członki zaczną kamienieć w oczach i uszach...”.


W (D)USZACH GRAJĄ TEŻ:

  • TAAKE (NOR) - Over Bjoergvin graater Himmerik (2002)
  • ADORNED BROOD (GER) - Noor (2008)
  • HELLEBAARD (HOL) - Valkyrenvlucht (2006)
  • FUNERAL MIST (SWE) - Salvation (2003)
  • MANEGARM (SWE) - Vredens tid (2005)
  • FINNTROLL (FIN) - Nättfodd (2004)
  • GARMARNA (SWE) - Hildegard von Binden (2001)
  • KORPIKLAANI (FIN) - Spirit of the Forest (2003)
  • FORTID (ICL) - Voluspa I: Thor’s Anger (2003)
  • HELHEIM (NOR) - Kaoskult (2008)
  • FALKENBACH (ICL/GER) - Ok nefna tysvar ty (2003)
  • L’ORDRE DU TEMPLE (ITA) - In Hoc Signo Vinces (2007)
  • XIV DARK CENTURIES (GER) - ... den Ahnen zum Grusse (2003)
  • SLAVIA (NOR) - Strength and Vision (2007)


(ROBZDZIAŁ IV)
POLSKA (POLSKA, ale i POGAŃSKA, SŁOWIAŃSKA) MUZA


01. INFERNAL WAR (POL) - Explosion split MCD w/Warhead (2004)

"Jak można istnieć od zarania w mieście Częstochałowa i nie wielbić boga i jego chrzęścijan?!? Do tego tworzyć tam mokiłki i nagrobki przeklinające duchowych patronów jego mieszkańców oraz wielbiące Zło, Satanasa i Śmierć. Sam tego nie wiem i nie rozumiem... Nie mogę wyjść z podziwu, że od 1997 rozkroku ta trupa czterech bluzgnierców rozsiewa po naszym katolandzie i zaświacie swe brednie, nie powodując reakcji podlicji, krajowych narad ritv, prukuratorów, samosądów, marchewkowych beretów itp. uprzędów i łorganizacji. Może to jest ta wolność słowa, o której kiedyś mówili mi, że będzie? A może to wszystko to grubymi nićmi szyta prowokacja ch6ijańskiego ruchuchu odporu??? Pożyjemy, zobaczymy... Oby nie za długo. “Explosion” to zbiorowa mokiłka, trzecia w kolejności. Jest dla mnie najważniejsza z całego dorobku Infernal War, bo łączy surowość i wściekłość mokiłki “Infernal SS” z dojrzałością i nienaganną strukturą techniczną dziewiczego nagrobka “Terrorfront”. Zawiera trzy pleśni, trzy znieważające ładunki wybuchowe, gwałtownie i brutalnie rozrywające system wartości odbiorcy, dotkliwie raniące jego uczucia religijne i burzące jego dotychczasowe poczucie wielkości, ważności i nieomylności. Ich częste wchłanianie działa zdecydowanie oczyszczająco na moje stwardniałe trzewia mózgowe i chaotyczne wnętrze. Czego i wam życzę".


02. SALTUS (POL) - Imperium Słońca (2005)


"Ta trupa powstała w 1997 rozkroku w Warwsiowie, pod wyzwiskiem Dark Forest, wysławiając sławiańskich Bogów, sławiański Lud, sławiańskie Wierzenia, Odwagę i Dumę, po czterokroć demonstrując to publicznie, dwukrotnie mokiłką i już czterokrotnie pełnym nagrobkiem. Ten jest drugim w histerii, najdojrzalszym i najdoskonalszym w swej słownej i dźwiękowej gloryfikacji i hołdzie tej niszczonej od wiekuków nacji. To przepięknie podany black metal, przenikający do kości swoją melodyjnością i pełnią brzmienia, porywający treścią, dodający sił, otuchy i wiary, że już wkrótce nadejdzie dzień, kiedy My, Sławianie, zrzucimy okowy chrzęścijańskiej Podlski i żydowskiej, korporacyjnej, oligarchicznej Ł-ropy".



03. ŻYWIOŁAK (POL) - Nowa ex-Tradycja (2008)


"Ten długooszczekiwany nagrobek nie mógł nie znaleźć się w pierdwszej 6tce grobowców pierdwszej dziesiątki rozkroków tego wywieku. Stworzona w 2005 rozkroku trupa dziewek i chłopów pod wodzą Roberta Jaworskiego dawała się wielokrotnie we znaki na drodze do serc i trzewi podludzi, pokazując się publicznie, ośmielając urodą członków, blaskiem, często własnej konstrukcji i produkcji, instrumentarium, rozanielając treścią ludowych pleśni i skupiając wirtuozerią gry na lirze, fideli, lutni czy barabanie. Nagrobek “Nowa ex-Tradycja” nie jest w stanie oddać klimatu i atmosfery występów tej trupy na żywca, ale chociaż pozwala obcować na co dzień z przepięknym, oryginalnym, zaaranżowanym na rockowo ludowym dźwiękosłowem. Kto nie doceni takich pleśni, jak “Ballada o głupim Wiesławie”, “Latawce”, “Czarodzielnica”, “Oko Dybuka” czy “Epopeja wandalska”, niech się lepiej odda modlitwie lub słuchaniu disco-polo, te czynności nie wymagają wrażliwości, inteligencji czy dojrzałości. Dopełnieniem nagrobka jest projekt jego płyty, równie celny i intrygujący, co jego zawartość dźwiękosłowna. Przedstawia twarz nazareńczyka z całunu turyńskiego w postaci Świętowita, czyli czterech twarzy patrzących na wszystkie strony zaświata. Moim zdaniem ten szczwany projekt oddaje stan świadomości i ducha mieszkańca tych ziem, leżących w tzw. ośrodkowej Ł-ropie. To ktoś, kto wierzy w gusła i zabobony, wspomina dawnych bogów i dawne tradycje, śpiewa ludowe piosenki, a chodzi na msze, spowiada się, bierze ślub, chrzci dziecko i liczy na pogrzeb w kościele...".



04. BEHEMOTH (POL) - Demigod (2004)

"To trupa, której nie sposób nie kibicować w zwycięskim marszu ku tytułowi najlepszej podlskiej kapeli death metalowej o blackmetalowych korzeniach zeszczej dziesięciolatki. Zrodzona dawno, bo w 1991 rozkroku rozgłaszała pleśni naładowane sławiańską Tradycją, Odwagą i Honorem, trzykrotnie demonstrując przynależność do tej nacji, następnie tworząc dość surowe i mroczne trzy mokiłki i dwa epokowe nagrobki. Potem owładnięta kultem Śmierci zaczęła grzebać ciężkim instrumentarium blackmetalowe konstrukcje, nadbudowując na nich deathmetalowe struktury, barwione choreograficznymi przedstawieniami na żywca. “Demigod” jest siódmym nagrobkiem od zarania i piątym utrzymanym w tym zmienionym klimacie. Jest genialny, od początku przygniata potężnym i klarownym brzmieniem sekcji, wierci dziury w trzewiach melodyjnymi wioślanymi tempami i solówkami, wreszcie knebluje żywotne arterie bluźnierczym słowotokiem. Umierać, nie żyć - sparafrazowałbym to powiedzenie, bo takie właśnie uczucie dominuje zawsze i stale w moich trzewiach mózgowych podczas wchłaniania zawartości tego nagrobka. Ale jak już pisałem wcześniej, od jakiegoś czasu czuję się niezniszczalny, niemal bogiem, więc co mi tam, mogę pleść takie androny".



05. LAO CHE (POL) - Gusła (2002)

"To dziewiczy nagrobek stfurców raphopowej trupy Koli, której członkom znudził się już wikt korporacji fonograficznej i zdecydowali się zejść na ziemię. Stworzyli tak, bynajmniej nie na kolanach, od 1999 rozkroku cztery nagrobki, z których ten jest pierdwszym. Snujący tradycyjne, histeryczne, sławiańskie i podlskie baje oraz opowieści Spięty, dowodzi akompaniującym mu rockowym instrumentarium, którego brzmienie przesiąknięte jest tu i ówdzie dźwiękami disco (“Klucznik”) czy ambient (“Jestem Słowianinem”). Całość robiła i robi na mnie cały czas ogromne wrażenie i wbrew paradoksalnemu odczuciu, jakie zdaje się czynić ten potok słowodźwięku, delikatny w dotyku i kołyszący w tempach, tych czternaście pleśni niesamowicie szybko podbija poziom adrenaliny w moich kanałach, pozostawiając na długo stan podniecenia i niespełnienia w trzewiach mózgowych".


06. ANTIGAMA (POL) - Warning (2009)


"Najdoskonalszy, najagresywniejszy i najlepszy nagrobek w histerii tej grindcorowej trupy. Piąty w kolejności stwarzania, uzupełniony jedenastoma mokiłkami na przestrzeni dziewięciu rozkroków, pieczętuje prymat Antigamy wśród krajowych przedstawicieli tego nurtu ekskremalnych brzmień. Ale dlaczego właśnie ten, stworzony już bez Łukasza, lidera tej trupy? Łukasz był indywidualnością, geniuszem artykulacji i scenicznych wariacji, może więc dlatego przez te wszystkie rozkroki reszta trupa była przygnieciona jego cieniem... a teraz, kiedy jego miejsce zajął jednorazowo ktoś inny, okazało się - ku zdziwieniu wszystkim wokół - że instrumentarium stało się najważniejsze, pokazało dotąd małoznane i słabowyczuwalne brzmienie, będące jej istotą od zarania. Dzięki temu trupa zyskała nowe dźwiękosłowne oblicze, niebywale ekskremalne, zabijające prędkością sekcji rytmicznej i wirtuozerią ciągnącego rytm i łamiącego tempa wiosła, przez co wypłynęła na wierzch breji grindcorowego zaświata, skupiając na sobie światła nie tylko mojej uwagi”.



07. AZARATH (POL) - Demon Seed (2001)

"To trupa stworzona w 1998 rozkroku, w której szranki o deathmetalowy cierniowy wawrzyn stanęli trzej psubracia z Damnation i dwaj z Thunderbolt. Od tego czasu ścierają się i wykruszają kawałkami, ale trwają. Trwają, oddając się myślami, słowami i czynami, w hołdzie Satanasowi i Śmierci, bluźniąc wokół wiarkom i ich duchowym patronom. Najpierw zademonstrowali to swoje oddanie dwukrotnie publicznie, a potem w postaci czterech nagrobków. Każdy z nich zespolony wspólną kolorystyką i charakterem lastryka zawiera pleśni, pełne skondensowanego i skoncentrowanego organicznego i ekologicznego słowotoku, wrogiego nastawieniem do wszystkiego, co siłą narzuca prawa i kanony akceptowanej postawy w życiu i sposobu życia, broni ich zaciekle, zakazując samodzielnie myśleć, karząc wolność słowa i kreacji oraz bezlitośnie napiętnowując odstępców od tego „idealnego” wzorca. Dlatego trudno jest wybrać, wywyższyć któryś z nich, by nie poczuć się choć w części takim hipokrytą, jak polityk czy ksiądz. Ja spróbowałem i ostatecznie wybrałem ten pierdwszy z nich, dziewiczy, ten, który spowodował, że moje życie nabrało nowego wymiaru, mrocznego koloru i smaku".



08. MORD (POL/NOR) - Necrosodomic Abyss (2008)

"Miło mieć sobie poświęcony nagrobek, nie? Nie dziwota więc, że ten zaszedł tak wysoko w notowaniu, ale nie myślcie sobie, że tylko ta dedykacja na to wpłynęła. Ta Mordercza trupa została stworzona w 1999 rozkroku z dwóch bluźnierców rodem z Anima Damnata pod wodzą Nordry i dorobiła się, póki co, dwóch mokiłek i dwóch nagrobków, z których ten jest tym drugim. Antychrzęścijański niebywale - kipiący wulgarnością i pornografią w treściach wypluwanych literami cedzonymi przez Nordra, gwałcący blackmetalowym brzmieniem wioseł tegoż i Necrosodoma oraz tumultem bębenów Necrolucasa - zawiera osiem opusów tej potwornej w wymowie symfonii. W każdym z nich świętość mieszana jest z błotem, krwią, kałem i spermą, kobiecość brukana przemocą i poddawana torturom członków, wyznawców Satanasa, a pobożność wyśmiewana i chłostana epitetami zezwierzęconych rypcerzy. A co najważniejsze, cały ten jad sączony jest w rodzimym języku podlskim, więc dotkliwiej i głębiej rani uczucia religijne wiarków. Szkoda tylko, że Mordercy nie zdecydowali się wydać tego nagrobka tutaj - i wzorem Infernal War nieść słowa bezbożego od drzwi do drzwi domostw wiarków - tylko przybierając postacie norwężskich psiesynów sprzedali się francaskim rozbójnikom spod wyznania Osmose”.



09. ŁEB PROSIAKA (POL) - Wielkie otwarcie parasola w dupie CDR (2005)

"Oto najperwersyjniejsza porngrindcorowa podlska trupa, jaką przyniosły rozkroki tego wywieku. Stworzona przez Blitza, słowostfurczego zwyrodnialca, rozładowującego w ten sposób swoje dziecięce frustracje i młodzieńcze dewiacje, szybko zgromadziła w swym, nabuzowanym wydzielinami i treściami pornosów klasy gie, cielsku, równie patologicznie zwichnięte członki, co on. Kiedy jednak doszło do tworzenia dziewiczego nagrobka, “Wielkie otwarcie parasola w dupie”, na lastryku pojawiły się pierdwsze rysy, ale to nie przeszkodziło w wykończeniu prac nad tym grobowcem pełnym fizycznych żądz i wilgotnych zmyśli. Wystarczy tylko do niego się zbliżyć, by poczuć walący swąd perwersji, wulgarności i obsceniczności, podanej w rodzimym języku. Prosty w tempie, jednorodny w brzmieniu, no poza “16-11” czy “Only heavy metal”, promieniuje mocą niepranych gaci i cuchłem starej ryby tak mocno, że próba wchłonięcia wszystkich szesnastu pleśni naraz zazwyczaj kończy się niepohamowaną erekcją i czerwienią wstydu na policzkach... Ale to uzależnia, daję na to słowo, hujcerskie słowo!".



10. INFERNAL WAR (POL) - Infernal SS (2002)

"Powstali z martwych w 1997 rozkroku, by wnieść zniszczenie i wpleść bluźnierstwo w judeochrzęścijański zaświat. Kiedy zademonstrowali w 2000 swoje menstrualnie przerażające plany pogrzebania tradycji i opanowania zmyśli wiarków, mało kto je zrozumiał, a większość machnęła na nie ręką. Kiedy jednak dwa rozkroki później z czeluści radioaktywnej częstochałowskiej jamy wychynął ten nagrobek, na wiarków padł strach. No bo wiadomo, że w kraiku takim, jak ten, podległym politykierom z chłAmeryki, ponadnarodowym korporacjom z siedzibą w Prukseli i kościelnym kacykom, ktokolwiek ma inne zdanie i publicznie zaczyna je rozprzestrzeniać to jest to jawna prowokacja. Nieprawdaż? Krytykujesz działania chłAmeryki - jesteś terrorystą; krytykujesz żydowską potęgę medialno-gospodarczo-polityczną, pochłaniającą całe państwa i ich narody - jesteś antysemitą; krytykujesz kościół, jego politykę i jego urzędasów - jesteś satanistą. No tak?!? A tych pięciu psubraci właśnie to robi i robi to w rodzimym, podlskim języku! To wielka odwaga, biorąc pod uwagę fakt, że wszelkie bluźnierstwa da się “upchnąć” w mediach, sklepach czy na żywca, byleby były emitowane po charchangielsku. Dlatego tak wysoko notuję ten nagrobek. Ta trupa, tworząc “Infernal SS” przekroczyła wiele granic krępujących życie innowiercom i udowodniła, że prawda może boleć i być nie do przyjęcia przez wiarków. By to zrobić użyli słowostfurczego gazu, na którego zawartość składały się litery z kart historii wojen, prześladowań i przemocy, zaś dźwiękostfurczą falę burzącą zbudowali, emitując deathmetalowe zapisy nutowe z niespotykaną dotąd wściekłością i gęstością. Całość wykończyli pleśnią marki Mayhem i czarnobiałym projektem, nie zostawiając miejsca na żadne tam “ale”, “a możeby”, “wydaje mi się” czy “eeeee”."



11. DAMNABLE (POL) - Promo reh CDR (2000)

"Przysucha to jedno z niewielu tak niewielkich dziur, które wydaliło z siebie co najmniej dwie trupy tak znaczące w podlskim ekskremalnym zaświacie. Pierdwszą z nich jest na pewno Damnable, stworzone przez Andego i Rollego w 1992 rozkroku, przez lata przeżywało upadki i wzloty, demonstrowało i wielokrotnie obnażało swoje uczucie do grindcora publicznie, wydaliło wiele mogiłek, jeden kaseton i wreszcie - po dziewięciu rozkrokach - pełny, dziewiczy nagrobek „Completely devoted”. Dla mnie najbardziej charakterystyczny dla wizerunku tej trupy jest kaseton „Inpredition” z 1996 oraz wskazane promo. „Inperdition” emanowało innym, nieco świeższym spojrzeniem na ekstremę w stosunku do wydawnictw goregrind Dead Infection (świętującej triumfy nagrobka „A Chapter of Accidents”) czy Squash Bowels (rozanielone wydaniem epiki „Dead” w Japanii), i które swoim konceptem niebywale zalazło mi za skórkę. Jednak dopiero ten rehreh , zawierający cztery pleśni zniszczył mój dotychczasowy obraz krajowego brzmienia grindcore. Duża w tym zasługa bębeniarza Sivego (znanego potem z występków w szeregach Antigamy czy Łba Prosiaka), którego talent i chęć rozwijania zdolności i umiejętności owocuje oryginalnością każdej pleśni, w której tworzeniu bierze szczynny udział. Ale nie tylko jego, bez Andego tfurczość trupy nie przybrałaby tak ekstremalnej postaci, zaś wioślarz Bayn przekracza granice percepcji wrzasku i growlu, czego dowodem namacalnym jest bodajże najdłuższy growl w histerii, jeśli nie zaświatowego, to podlskiego grindcora: dziewiętnastosekundowy, nieprzerwany growl w pleśni “Beyond Reincarnation”. Z takimi psubratami można było zawojować ten zaświat… Tak mi i pewnie im się wydawało, ale ociekające narastającymi problemami osobistymi i finansowymi kolejne miesiączki dały temu odpór, grzebiąc Damnable za życia. Szkoda".



12. GOTHAM (POL) - Czyste intencje (2002)

"Ta trupa jest pierwszą trupą z wielu, której wybroczyny stfurcze wysoko sobie cenię, a która odwaliła kitę bez dania racji. Gotham wzniósł się na wyżyny stfurcze tam, gdzie mało komu się udało, rozwinął skrzydła i spadł, ustrzelony brakiem zainteresowania ze strony… z każdej strony. A mogło być tak pięknie... Ledwie trupa powstała, a był to rozkrok 2001, zaraz potem stworzyła dziewiczy nagrobek, o którym mowa. Nowocześnie brzmiący, przyciąga uwagę jedenastoma pleśniami, których aranżacja zabiera czasami oddech, zaś przekaz słowny - pełny spostrzeżeń z domu i swojego oraz cudzego podwórka - bliski jest sercu każdego rockowego buntownika. Więc dlaczego nie został należycie doceniony? Może tytuł nagrobka okazał się proroczy w jego negatywnych następstwach. Bo wydawało się piątce psubraci, że skoro oni dobrze grają, aranżują, śpiewają, to ich nagrobek musi być dobry. Skoro będzie dobry to bez trudu znajdzie wydawcę, a skoro będzie wydawca, to będzie o nagrobku i o nich głośno wszędzie, potem grobowiec trafi do zgniłków, zachwyci ich, będą koncerty, kolejne kontrakty, „będzie yxtra (Egon)!”. A tu kicha…".


13. PARRICIDE (POL) - Patogen (2005)

"To jest jak historia dziewicy z horroru. Tak kiedyś uznawana i uważana za standard w stworzeniu i rozwoju trupy od zarania do obwołania gwiazdą, nawet w rozważaniach tak ekskremalnego gatunku, jakim jest deathcore czy grindcore. Parricide istnieje od 1990 rozkroku. Przez te wszystkie rozkroki demonstrowało 6ciokrotnie, stworzyło co najmniej dwie mokiłki i cztery nagrobki, prezentowało się na żywca dziesiątki razy, systematycznie i w bólu zdobywając niezbędne doświadczenie mubzyczne i obsceniczne, rozwijając sposób tworzenia i aranżacji pleśni, krzepnąc w przekonaniu o swojej, coraz wyższej wartości. „Patogen” stał się kulminacją tych wszystkich doznań, nauk, przejść i radości, a jego wnętrzności, czyli czternaście pleśni ze wstępem i zakończeniem oraz własną kopią pleśni prytyjskiego Benediction, zachwycają techniczną wirtuozerią psubrackich kończyn, brutalnym grindcorowym brzmieniem oraz celną i dojrzałą w literach słowostfurczą posoką. Czy na tym zakończy się histeria tego brzydkiego kaczątka? Na pewno nie, czego dowodem jest wydana parę rozkroków później zbiorowa mokiłka „The 3 Ways of Brutality”".


14. 100 TVARZY GRZYBIARZY (POL) - PoTVarzalność (2006)

"Chyba mało kto nie słyszał o tych punko-, hardcoro-, heavy rockowych prześmiewcach, bawiących się rozśmieszaniem i ośmieszaniem podludzi poprzez obrazoburcze ruchuchome obrazy, sztuczną sztukę gry aktorskiej, tragikomiczny czarny humor, pozbawioną golizny obsceniczność słowną i głupotę niewymowną. Złożyli się do kupy w pięciu, gdzieś na początku tego wiekuku, podobno gdzieś w Ząbrowie Kurniczej, onieśmieleni brakiem akceptacji i finansowych efektów ich wielu, czasem wspólnych, związków i zawiązków charktystycznych. Wybór niepoważnej drogi był trafny. Obcowanie i pokazywanie, dawanie się podglądać publicznie przyniosło długooszczekiwane dowaltościowanie i płódność stfurczą. To z kolei zaowocowało jedynym nagrobkiem w dotychczasowej ich histerii. Nagrobkiem, gromadzącym trzynaście kolorowych, zróżnicowanych strukturalnie i brzmieniowo pleśni, połączonych prześmiewczym słowotokiem, wśród których wyróżnia się niesmakiem „Mały obrazek”, „Rastafajrant” czy „Plan zagubienia czapeczki”. Reszta… jest lepsza od tych wymienionych o dwie głowy zmielonego kurczaka w smakołyku rodem z KejEfSi, by tu nie wspominać o „Sabotażżżu” czy „Ła-bąciu”".


15. RUMOR (POL) - To moja droga CDR (2003)

"Ameba, wokulista i lider trupy, prowadzi ją z bębeniarzem Papirusem z niezmiennym nieszczęściem od 1992 rozkroku. Borykając się z ciągłymi wakatami w dulkach, brakiem należytego zainteresowania ze strony podziemia i „niezależnych” mediów, z oślim uporem brną przez hardcorowo-punkrockowe bagno krajowego wytworu. Systematycznie tworzą, najpierw kasetony, potem cztery nagrobki własnej probdukcji, które rozprowadzają podczas sporadycznie organizowanych spotkań na żywca z podludźmi. „To moja droga” jest drugim wśród pełnych, ale pierwszym i raczej już ostatnim studyjnym grobowcem, z którego zawartością w całości tak bardzo się identyfikuję. Przypada mi to nieskomplikowane, oparte na brzmieniu rockowym, punkowe podłoże, na którym wykwitają smutne, prawdziwe, rzeczywiste, bezlitośnie targające i wstrząsające moimi uczuciami obrazy z otaczającej nas rzeczywistości. Tej bliskiej: pełnej bezsilnej agresji i gniewu („To moja droga”), zmuszającej do wyboru postawy wobec wszechobecnej przemocy („Na kolanach”), wytykającej hipokryzję sobie i innym („Niewielu”), ukazującej pustkę w kontaktach z bliskimi („Matko, ojcze”), przedstawiającej bezradność w oczekiwaniu na przyszłość („I against I”); i tej dalszej: portretującej skutki panowania kapitału na tym globie („Głodne brzuchy”). Szkoda, że z czasem Ameba zaczął tracić zęby i przestał tak celnie i dotkliwie kąsać. Choć z drugiej strony, ile rozkroków można pokazywać słowami, mówić wierszami, wrzeszczeć prawdami, licząc, że wreszcie podludzie zechcą ich sens i przesłanie wykorzystać, by zmienić swoje dotychczasowe życie, otworzyć zamglone medialną breją oczy, poruszyć serca i uwolnić się z kajdan systemowych i religijnych kodeksów".


16. LOBOTOMIA (POL) - Moc demo + Live CDR (2002)

"Wydawać by się mogło, że w czasach „wspaniałego” kapitalizmu, „pełnej i nieskrępowanej niczym” wolności słowa i kreacji, żaden psubrat, któremu przyjdzie na zmyśl skaptować dwóch, trzech czy czterech podobnych sobie i stworzyć trupę, nie będzie mieć problemu z egzystencją w rockowym środowisku. A jeśli do tego pomysły stwórcze, obejmujące aranżację, słowotok, umiejętności gry na instrumentach, nie będą przeciętne, to tylko czekać, kiedy media wypromują ją, a ona i jej członki staną się sławne i popularne. I nie ma znaczenia czy pochodzą z Chłojnic czy Warwsiowy. Okazuje się jednak, że to, co piszę to brednie. Pięcioczłonowa Lobotomia została stworzona w 2000 rozkroku przez lidera i wokulistę Lecha. Ogromne chęci i niespożyta energia drzemiąca w członkach członków owocowała tworzeniem oryginalnych posthardcorowogrungowych pleśni, co potwierdzała reakcja okolicznych i pozaokolicznych zgniłków podczas zbliżeń na żywca. Te same reakcje towarzyszyły trupie przy demonstracji „Moc” oraz „Live” (stworzonych w 2002 rozkroku), wiele obiecywano sobie po dwóch pleśniach stworzonych w 2004 rozkroku, ale to było wszystko… Emocje opadały, energia wyczerpywała się - nie będąc podsycana rypcenzjami, zaproszeniami na koncerty, festiwale, propozycjami kontraktu czy choć menedżmentu - problemy personalne zaczęły dominować nad wszystkim, a wszystkim przestało się chcieć chcieć. Pozostały rejestracje demo i live, gdzie poza drobiną chaosu i brakiem doświadczenia czuje się geniusz, który został zmarnowany. Wystarczy posłuchać, by zrozumieć jak łatwo to brzmienie, te tempa, te wykrzykiwane przez Lecha słowa przypadają do gustu uszom. Gdyby dano im szansę, jeszcze jedną szansę… ale kogo to obchodzi, to taki podlski kapitalizm, jeśli kogoś nie zgnoisz, nie zniszczysz to choć nie daj mu szansy spróbować, zaprezentować się...".


17. KOKON (POL) - Symbioza (2005)

"Pocieszające jest to, że jednak niektórym się udaje. Choć nie tak do końca. To trupa też z Chłojnic, tyle że w doświadczeniach bogatsza o parę rozkroków i dwie inne trupy (Chicken Destroy oraz Psychotron). Dlatego, kiedy przyszedł czas, by stworzyć coś w pełni własnego też nastał rozkrok 2000. Demonstracja rozkrok później, także ciężka praca na co dzień, ale cztery rozkroki później wreszcie ten dziewiczy nagrobek, choć niestety jedyny w dotychczasowej histerii trupy. Muzycznie mniej napastliwy, rozparty alternatywnie na heavy rockowych korzeniach Radka, Krystiana i Michała, emanuje nieco monotonnym, psychodelicznym zaśpiewem Michała, na którego słowa zapewne spory wpływ miała postać i tfurczość Gombrowicza, przepełniona psychologicznymi rozważaniami o ludziach i relacjach między nimi oraz o kulturze i wartościach przez nich uważanych. Całość nagrobka każdorazowo przygnębia mnie, przywołując obrazy z rzeczywistości dobrze mi znanej, z rzeczywistości, w której nie potrafię się znaleźć, i z której nie mogę się, mimo wielu starań, wyrwać, nie odnosząc śmiertelnych ran...".


18. VADER (POL) - Litany (2000)

"Ostatnia dziesiątka rozkroków zeszczego wywieku była - według mnie - dla tej trupy najbardziej owocna w istotne dla death metalu kasetony (Morbid Reich) i nagrobki (De Profundis, Black to the Blind). Ten jednak, czwarty z ośmiu w histerii, też przykuł moją uwagę, jak poprzednie, ale tym razem przede wszystkim brzmieniem. Zarejestrowany w Red Studio z Adamem Toczko, który heblował podczas sesji na „De Profundis”, wyróżniał się tonem i mocą bębenów, wysuniętych wreszcie nieco przed wiosła i jęki lidera trupy. Dało to piorunujący efekt dla uszu. Dziesięć pleśni i nowa kopia histerycznego „The final Massacre” miażdży trzewia tempem i jakością dźwięków, wsączając się słowotokiem parskającego wściekłością i gniewem Petera do mózgowia, kaleczonego solowymi strzałami Mausera. Całość wykończona lastrykiem dzieła Jacka Wiśniewskiego doskonale wkomponowuje się w tę najwartościowszą epokę tfurczych wynaturzeń trupy Vader, ale i niestety ją nieodwołalnie zamyka. Przynajmniej dla mnie".

Sercu bliskie:

  • CREMASTER (POL) - Mineta Uhr (2002)
  • DEE FACTO (POL) - Mokotovo (2009)
  • GRAVELAND (POL) - Fire Chariot of Destruction (2005)
  • CENTURION (POL) - Conquer and rule (2002)
  • IPERYT (POL) - Totalitarian love Pulse (2006)
  • DRAGULA (POL) - True Pain demo (2003)
  • NON OPUS DEI (POL) - The Quintessence (2006)
  • IN SPITE OF (POL) - Fists of Fury (2003)
  • POPIÓŁ (POL) - Popiół (2006)
  • SQUASH BOWELS (POL) - Love Songs (2005)
  • INFERNAL WAR (POL) - Redesekration (2007)
  • FREAK (POL) - Skowyt (2005)
  • ZMAZA (POL) - Owszem... (2005)
  • AZARATH (POL) - Diabolic impious Evil (2006)
  • BEHEMOTH (POL) - Zos Kia Cultus (Here and Beyond) (2002)
  • WITCHMASTER (POL) - Masochistic Devil Worship (2002)
  • DEAD INFECTION (POL) - Brain Corrosion (2004)
  • NIYA (POL) - Head held high (2004)
  • NECROPSY (POL) - The greatest Fuck demo (2004)
  • INFERNAL WAR (POL) - Conflagrator EP (2009)
  • ANTIGAMA (POL) - Sweet little Single EP (2001)
  • KAPELA ZE WSI WARSZAWA (POL) - Wiosna ludu (2002)
  • UNBORN SUFFER (POL) - Is this what We have created (2006)
  • LEPRECHAUN (POL) - Leprechuan demo (2005)
  • LORD (POL) - II demo (2002)
  • LAO CHE (POL) - Powstanie Warszawskie (2005)
  • JESUS CHRYSLER SUICIDE (POL) - Rhesus Admirabilis (2006)
  • AGURI MONTATORII (POL) - Zero jeden (2005)
  • THIRD DEGREE (POL) - split EP w/Hewhocorrupts (2002)
  • CEZ (POL) - Kristofor Kolumbus (2001)
  • DISZOBABA (POL) - Demo (2004)
  • NORTH (POL) - Na polach bitew (2006)
  • THE BILL (POL) - Daję wam ogień (2000)

Brak komentarzy: